3 X 2015, Polska, Watykan.Coming aut inkwizytora Ksiądz Krzysztof Charamsa, pracujący w Kongregacji
doktryny wiary (dawniej Inkwizycja) wyznał publicznie, że jest gejem. Obwinił też Kściół kat. o homofobię. Więcej...
Sierpień 2015. Polska Coraz mniej księżyDobra nowina: Systematycznie zmniejsza się w Polsce liczba nowych księży,
każdego roku średnio o 9 procent.
Biskup Stanisław ze Szczepanowa, kapłan stojący na straży moralności, męczennik, nie wahający się dla obrony zasad wiary poświęcić życie. Wielokrotnie upominał króla Bolesława Śmiałego za niewłaściwe postępowanie wobec poddanych i za publiczne powodowanie zgorszenia. Zgodnie z prawem kanonicznym za te wykroczenia bp Stanisław rzucił klątwę na Bolesława Śmiałego. Król i trzech dworzan wtargnęli do kościoła na Skałce, gdy biskup odprawiał Mszę św. Bolesław Śmiały zabił biskupa uderzeniem miecza w tył głowy, a jego ciało poćwiartował na dziedzińcu klasztornym. Na wiadomość o mordzie dokonanym na biskupie, przy ołtarzu, w czasie sprawowania Najświętszej Ofiary, cały naród stanął przeciwko królowi. Opuszczony przez wszystkich musiał iść na banicję.
Tyle katolicka propaganda, głoszona owieczkom przez setki lat, a i obecnie wbijana młodzieży do głów na katechezach i lekcjach historii(!), mimo, iż w roku 1904 wybitny znawca epoki średniowiecza polskiego, zresztą wierzący i praktykujący katolik, prof. Tadeusz Wojciechowski, obala te mity1. Profesor opiera się głównie na Kronice Galla Anonima (rok 1113), który, żyjąc niemal współcześnie tamtym wydarzeniom i zachowując w Kronice postawę gorącego katolika, nie waha się uznać prawdy historycznej i nazwać biskupa zdrajcą (traditor episcopus). Przypomnijmy, co mówi historia.
Umiera Bolesław Chrobry. Państwo polskie, osłabione walkami wewnętrznymi, popada w zależność od cesarstwa niemieckiego. Bolesław Śmiały, rzecznik silnej władzy królewskiej, zwalczając separatyzmy dzielnicowe i anarchię możnowładczych rodów dąży do wzmocnienia jedności kraju. Korzystając z konfliktu między papieżem Grzegorzem VII i cesarzem Henrykiem IV koronuje się w Gnieźnie na króla Polski. Jest 24 grudnia 1076 roku. Parę lat później cesarz niemiecki wyzwala się spod dominacji papieskiej, Niemcy podburzają możnowładców polskich przeciwko Bolesławowi, w celu osadzenia na tronie polskim uległego im Władysława Hermana, młodszego brata Bolesława. Biskup Stanisław wiąże się z wrogaminarodu polskiego: cesarzem niemieckim Henrykiem IV i królem czeskim Wratysławem. Organizuje spisek przeciw królowi Polski, wciąga do niego rozwarcholonych możnowładców, wojewodę Sieciecha oraz brata królewskiego, będącego bezwolnym narzędziem jego antypolskiej polityki, któremu obiecuje tron. Bolesław Śmiały odkrywa jednak spisek, pozywa biskupa przed trybunał i skazuje go na karę śmierci przez poćwiartowanie (truncatio membrorum). Wyrok zostaje wykonany (Nie przy ołtarzu na Skałce, jak głosi katolicka legenda, lecz na pagórku wawelskim obok kościoła św. Michała, na miejscu zbierania się wieców sądowych. Dodajmy, że kara ćwiartowania była w tamtych czasach stosowana we wszystkich chrześcijańskich państwach. Stosowali ją także papieże.). Nie zrażeni takim obrotem rzeczy wichrzyciele, popierani przez Niemców, wywołują powstanie, spisek feudałów rozrzerza się i Bolesław jest zmuszony szukać schronienia u swego sprzymierzeńca, króla węgierskiego. Na tronie polskim zasiada Władysław Herman, który rozpoczyna swoje panowanie od złożenia hołdu cesarzowi niemieckiemu i obsadzenia czołowych stanowisk w kościele przez biskupów Niemców. Swoim doradcą mianował agenta cesarskiego, Ottona von Mistelbacha, który za dobrą służbę dla cesarza niemieckiego otrzymał od niego później popłatne biskupstwo bamberskie, a od papieża kanonizację.
Prawdy historycznej nie ukrywał nawet stronniczy i mocno klerykalny kronikarz Wincenty Kadłubek, który tak pisał o Bolesławie Śmiałym: Nie tylko nie za świętokradcę, ale za najgorliwszego świętokradztwa mściciela u wielu uchodził.2 Jako świętokradztwo oceniony tu został fakt złamania przysięgi złożonej przez biskupa na wierność królowi i narodowi. Co ciekawe, ani papież ówczesny, ani papieże późniejsi nie obłożyli polskiego króla klątwą, co jest niewątpliwym potwierdzeniem zdrady biskupa.*
Warto tu jeszcze wspomnieć o innym interesujcym aspekcie tej historii: manipulacji kleru. Zdrajca Stanisław został kanonizowany dopiero w sto siedemdziesiąt cztery lata po śmierci, kiedy nie było już ludzi mogących dać świadectwa prawdzie. Przy kanonizacji podparto się kroniką Kadłubka, spisaną sto dwadzieścia lat po wykonaniu wyroku. Kadłubek tworzył swoją kronikę w okresie, kiedy kler sięgał po władzę; Polsce potrzebny był święty, kanonizując Polaka chciano podnieść moralny autorytet Kościoła w kraju. Kanonizację poprzedziły żmudne i pełne wykrętów teologicze przygotowania. Mnisi preparowali pełne cudów i wymysłów żywoty Stanisława, które prof. Wojciechowski nazywa "nędzą umysłową". Jednocześnie wszczęto ohydną nagonkę na króla.
"Kardynał tysiąclecia" Wyszyński w roku 1962 wspomniał biskupa Szczepanowskiego jako tego, który ma wieść naród polski do przyszłych zwycięstw, jako tego, od którego wizji wyzwolić się nie możemy! Co więcej, wyzwolić się nie chcemy. Podczas jednej z centralnych uroczystości milenijnych, 8 maja 1966 r., w kazaniu wygłoszonym w Krakowie na Skałce, Wyszyński usiłował wykorzystać postać Szczepanowskiego na użytek dywersji politycznej rozbijającej naród i rozpalającej fanatyzm i nietolerancję:
Trzeba zaniechać tego wszystkiego, co usiłuje pomniejszyć tę wspaniałą postać, która idzie przez dzieje polskie, pełna zasług, jednocząc ten naród ku pokojowi. Stanisław zginął nie w innej sprawie, tylko w obronie porządku moralnego, praw moralnych, które w narodzie mają znaczenie i dla maluczkich, i dla wielkich, i które obowiązują i tych, co rządzą, i tych, co są rządzeni; zginął za obronę porządku moralnego. I właśnie dlatego, że to była śmierć za prawa boże, za prawa moralne, za prawa obowiązujące wszystkich, dlatego zwyciężył śmiercią swoją i ofiarą. I dlatego też żyje dziś wśród nas i wielka jest jego droga dziejowa przez naród, który rozumie sens obrony ładu moralnego, porządku bożego w życiu i w dziejach narodu. Jednocześnie ustanowił wzór wspaniały, jak trzeba niekiedy (...) oddać życie za ład moralny w życiu narodu, oddać życie w obronie praw ojczystych, a zwłaszcza w obronie tego należnego człowiekowi, rodzinie i narodowi prawa do pracy, do sprawiedliwości, do miłości, do szacunku, do wolności.
Mit bohaterskiego "świętego Stanisława męczennika" i "króla mordercy" pokutuje do dziś. "Święty Stanisław" jest jednym z głównych patronów Polski, cokolwiek by to miało znaczyć. Jan Paweł II nazwał go patronem chrześcijańskiego ładu moralnego. Co roku w Krakowie obserwujemy swoistą manifestację ciemnogrodu: cyrk przenoszenia szczątków biskupa zdrajcy z Wawelu do kościoła na Skałce (lub odwrotnie). W szopce biorą zawsze udział purpurencje z episkopatu, a ostatnio wdowa po papieżu Dziwisz podkreślił, że wartości, za które oddał życie święty Stanisław, stanowią o tożsamości naszego narodu, a żeby było jeszcze weselej, podczas majowej fali powodziowej grożącej Krakowowi zdecydował o
wystawieniu na wieży Srebrnych Dzwonów relikwii Stanisława, które
miały chronić Kraków i Polskę przed klęską (!).W liście do powodzian Dziwisz napisał m.in.:
Prosiliśmy o opiekę św. Stanisława,
Biskupa i Męczennika. Jego relikwie umieściliśmy — jak to czyniliśmy w
przeszłości — na wieży Katedry, błagając o wstawiennictwo i opiekę. Bawta się tak dalej, chłopaki...
Szary Wilk lipiec 2010
W artykule wykorzystano m.in.: St.Krasowki Watykan a Polska i J.Siemek, Śladami klątwy
* Zgodnie
z kościelnym prawem zwyczajowym, za taki postępek klątwa spadła na
króla automatycznie, co późniejsze prawo kanoniczne nazywa latae
sententiae. I to na pewno ma na myśli ks. dr Jan Caliński pisząc: "Za
tę zbrodnię papież nakłada na cały kraj interdykt, czyli zakaz
odprawiania nabożeństw, a na króla rzuca klątwę". (Ks. J. Caliński
Kościół katolicki w Polsce. Tarnów 1947 s.15.) 1 Szkice
historyczne jedenastego wieku, 1904 2. Mistrza
Wincentego zwanego Kadłubkiem, biskupa Krakowskiego, Kronika Polska.
Kraków 1862; 3. Tygodnik
Powszechny 1962 r., nr 26.
Napiszę tak święci kanonizowani na świętych katolickich to bez wyjątku ludzie koloryzowani pośmiertnie. Słowo "święty, święte, święta" zostało tak spauperyzowane, że dziś nie ma już żadnej siły i znaczenia - msza święta - to zbiór regułek i wykonywanie liturgii wymyślonej przez ludzi, czyli można to zakwalifikować jako tradycję, święty - to człowiek uznany przez kościół za jakiś tam wzór - ale czego wzorem mają być Ci święci - np. Jan Paweł II - co mają naśladować wierni u tego patrona, który na pewno niedługo zostanie uznany za świętego - jego mowy i aktorstwo, jego paradowanie w bieli i złocie i gładzenie po głowie umierających z głodu murzynków, jego frazesy o miłości Bożej i wreszcie największa kpina ze wszystkich jego "nauczanie"? Przecież w Biblii jest jasno napisane, że jeden jest nauczyciel. Kontynuując wątek świętości to np: woda święcona wymyślona przez Aleksandra 1, czy święty obrazek, czy też tytuł "Ojciec Święty". Jest tak wiele tej świętości różnej, że straciła ona na znaczeniu, o czym dobitnie mówi amerykańskie powiedzonko (holy shit).
Tylko zarejestrowani Użytkownicy mogą komentować materiał [ Rejestracja | Login ]
Prawa autorskie. Jeżeli obecność któregoś z materiałów na tym
portalu narusza prawa autorskie, prosimy o kontakt.
Materiały, co do których prawa autorskie zostaną udowodnione,
będą, w razie wyrażenia takiego życzenia przez posiadacza praw,
natychmiast usunięte.
O UCoz: uCoz to świetny, znany i ceniony na całym świecie, mający
bardzo wysoki pagerank serwer. Daje możliwość korzystania
ze swoich usług w wielu językach. Polecamy! :)