Z pomocą ofiarom
katastrofy ruszyła cała Polska.
Pieniądze dla
przywalonych i dla ich rodzin zbierał również Kościół katolicki za pośrednictwem
wyspecjalizowanej agendy, czyli Caritasu. Zaczął od wielkiego koncertu w katowickim
Spodku, podczas którego kwestowano. Koncert był współorganizowany przez TVP.
Zagrały i zaśpiewały gwiazdy polskiej estrady: Maryla Rodowicz, Krzysztof Krawczyk,
Beata i Bajm, Perfect, Ira, Blue Café, Łzy, Edyta Górniak.
Wśród sponsorów,
którzy przekazywali Caritasowi pieniądze na wsparcie dla ofiar katastrofy budowlanej,
znalazł się m.in. Kulczyk Holding oraz trzej operatorzy telefonii komórkowej:
Orange, Plus i Era.
Sponsorem Caritasu
było także państwo polskie. Na miejscu katastrofy pojawił się prezydent Kaczyński.
Obiecał kasę i dał kasę. Kasa trafiła do Caritasu.
Bez zbędnych
papierków
Organizowaniem
pomocy dla ofiar przeróżnych katastrof zajmują się powołane specjalnie do tego
celu agendy rządowe i samorządowe oraz liczne organizacje społeczne z Polskim
Czerwonym Krzyżem na czele. Ale wojewoda śląski wszystkich potencjalnych darczyńców
odsyłał do Caritasu. W wywiadzie udzielonym Polskiemu Radiu wojewoda Tomasz
Pietrzykowski mówił: Wypłacanie pieniędzy budżetowych obostrzone jest różnego
rodzaju formalnościami, procedurami administracyjnymi. My jesteśmy z tego rozliczani,
kontrolowani, w związku z czym, zdając sobie z tego sprawę, od samego początku
wszystkich darczyńców prywatnych czy przedsiębiorców firm, którzy się do nas
zgłaszali z propozycją ofiarowania jakichś kwot na pomoc ofiarom, odsyłaliśmy
właśnie do Caritasu, wiedząc że Caritas zrobi to lepiej, sprawniej i szybciej
niż może to robić administracja rządowa.
Zaś ksiądz dyrektor
Krzysztof Bąk kierujący Caritasem Archidiecezji Katowickiej tłumaczył, dlaczego
wojewoda ma rację twierdząc, że Caritas działa lepiej niż administracja rządowa:
My mamy ulgi,
my nie jesteśmy zobowiązani do takich procedur finansowych, jakie panują czy
w bankach czy w urzędach państwowych. Ten pieniądz jest tam obwarowany pewną
dokumentacją i pewnego rodzaju procedurą papierkową. Natomiast w Caritas, jak
i w innych organizacjach pozarządowych, akurat takiego czegoś nie ma. Owszem
rozliczamy się, ale do tych procedur nie jesteśmy zobowiązani.
Ksiądz dyrektor
Bąk wygadał się przy tej okazji. Dał przecież do zrozumienia, że pieniądze popłynęły
tam, gdzie można je było przeznaczyć na dowolny cel. Nikt poza samym Kościołem
nie jest w stanie kontrolować, w jaki sposób zostały wydane. Mogły być przekazane
zgodnie z wolą darczyńców na pomoc dla ludzi, którzy ucierpieli na skutek zawalenia
się hali wystawowej Międzynarodowych Targów Katowickich, ale równie dobrze mogły
pójść na coś zupełnie innego. Na cokolwiek.
Albumik z trupami
gratis
Caritas uzbierał
– jak oszacowano – ponad 10 mln zł. W głowie się kręci od pomocy, jaką rzekomo
dostały wybrane ofiary katastrofy bądź ich rodziny. Według danych z początku
roku (nowszych nie sposób odnaleźć) najwięcej pieniędzy, aż 2,75 mln zł, pójść
miało na pokrycie kosztów remontów i adaptacji domów oraz mieszkań niektórych
ofiar katastrofy. Stypendia dla sierot pochłonąć miały 1,3 mln zł. Wsparcie
dla gołębiarzy – prawie 300 tys. zł. Bezpośrednia pomoc dla poszkodowanych –
1,6 mln zł.
Niektóre osoby
kasowały nawet i 100 tys. zł. Pewna wdowa miała dostać 112 tys. zł na zapłatę
faktur za budowę domu. Inna wdowa z trójką sierot miała otrzymać pomoc o łącznej
wartości 111,3 tys. zł. Kolejne dwie wdowy (a zarazem siostry wychowujące wspólnie
trójkę dzieci) ponoć otrzymały 55 tys. zł.
Aby nie zapomnieć
tego ekscytującego przeżycia, jakim był widok walącego się dachu, wszyscy, których
waląca się hala nie zabiła, otrzymali okolicznościowy album poświęcony katastrofie.
Koszt wydania albumu – 80 tys. zł.
Wreszcie to, co
najważniejsze – wsparcie duchowe. Z wywiadów prasowych wynika, że „wsparcie
duchowe” to jest to, „co poszkodowani cenią najbardziej”. Była nim pielgrzymka
do Włoch. Uczestniczyło w niej 48 osób. Caritas podaje, że koszt pielgrzymki
to 100 tys. zł. Pątnicy spali w prowadzonych przez Kościół domach pielgrzyma,
żarli posiłki w prowadzonych przez Kościół garkuchniach. Jakaś część z tych
100 tys. zł wróciła więc do Kościoła katolickiego w formie zapłaty za świadczone
przez
Kościół usługi turystyczne.
2 tysiaki na
niańkę
Niedawno Caritas
zorganizował kolejną pielgrzymkę do Włoch dla tych, którzy przypadkiem nie zginęli
pod dachem hali wystawowej, albo dla tych, którzy stracili tam najbliższych.
Tym razem jej koszt był wyższy. Wyjazd zorganizowała spółka o nazwie Duszpasterstwo
Pielgrzymkowe sp. z o.o. Za jednego uczestnika wyprawy spółka policzyła sobie
1,8 tys. zł. W cenie miały być noclegi w trzygwiazdkowych hotelach, wyżywienie,
bilety wstępu itp. Katowicki Caritas podał, że każdy uczestnik wyprawy otrzymał
jeszcze po 1,5 tys. zł kieszonkowego na zakup euro.
Ponieważ kilkoro
uczestników pielgrzymki ma bardzo małe dzieci, a doznania duchowe były dla nich
najcenniejsze, Caritas przekazał im dodatkowo po 2 tys. zł. Za te 2 tys. osoby
te mogły wynająć opiekunki dla dzieci na czas 9-dniowej pielgrzymki. Jeden z
uczestników musiał opuścić chorą matkę. On także miał dostać 2 tysiaki na wynajęcie
opiekuna dla chorej. Opiekunami bądź opiekunkami mogli być pracownicy Caritasu,
bracia lub siostry zakonne. Wówczas kasa wróciłaby tam, skąd wyszła.
Ponieważ trafiający
do Caritasu pieniądz – cytując księdza dyrektora – nie jest obwarowany dokumentacją,
można się zastawiać, czy podawane do publicznej wiadomości informacje o rozmiarach
pomocy finansowej są zgodne ze stanem faktycznym. I nie chodzi tu o to, by złośliwie
się czepiać i szukać dziury w całym. Remonty domów i mieszkań, które nie uległy
katastrofie, wydawanie okolicznościowego albumu czy wynagrodzenia opiekunek
dla dzieci pozostawionych na czas pielgrzymowo-turystycznych wojaży to chyba
dosyć niesamowite pomysły wydawania pieniędzy przeznaczonych na pomoc dla ofiar
nieszczęścia.
W IV eRPe Caritas
jest tym, czym dawniej był PCK – głównym dystrybutorem pomocy charytatywnej.
Gdyby pomoc dla ofiar katastrofy budowlanej w Katowicach rozdzielał PCK, mielibyśmy
pewność, że wszystko zostałoby rozliczone co do grosza i ogłoszone publicznie,
jak to należy czynić z pieniędzmi społecznymi i państwowymi. Mielibyśmy wówczas
wiedzę o tym, na co naprawdę zostały wydane te miliony. W przypadku Caritasu
wiedzę zastąpić musi wiara.