GłównaRejestracjaZaloguj
KOŚCIÓŁ KAT .

PORTAL ANTYKLERYKALNY

Dobra pora doby! Gość | RSS
Menu

Kategorie
Z historii Kościoła [45]
Osiągnięcia i wyczyny Kościoła w Polsce [110]
Kościół kat. na świecie [35]
Religia (dział dla chrześcijan) [34]
Rozmaitości [18]

Translate
EnglishFrenchGermanItalianPortugueseRussianSpanish

Wyszukiwanie

Nowinki
  • 3 X 2015, Polska, Watykan.Coming aut inkwizytora Ksiądz Krzysztof Charamsa, pracujący w Kongregacji doktryny wiary (dawniej Inkwizycja) wyznał publicznie, że jest gejem. Obwinił też Kściół kat. o homofobię. Więcej...

  • Sierpień 2015. Polska Coraz mniej księżyDobra nowina: Systematycznie zmniejsza się w Polsce liczba nowych księży, każdego roku średnio o 9 procent.





  • Czat

    Logowanie


    Toplisty:
    Statystyka

    Jest nas tu: 1
    Gości: 1
    Użytkowników 0

    W niepoświęconej ziemi
    Główna » Artykuły » Z historii Kościoła

    W niepoświęconej ziemi

    Pierwsi chrześcijanie pogrzeb zmarłych uważali za akt miłosierdzia i obowiązek. Grzebali nawet tych, których nikt nie chciał pochować. Nie przeszkadzało im również dzielenie miejsca wiecznego spoczynku z poganami. Ale to było bardzo dawno temu.

    O tym, jak daleko od tych praktyk odszedł Kościół katolicki, świadczy długa lista osób, którym przez wieki przepisy kanoniczne odmawiały pogrzebu na tzw. poświęconej ziemi, czyli na przykościelnych cmentarzach.

    Na parafialnych nekropoliach obowiązywał zakaz chowania samobójców, nieochrzczonych, innowierców,

    bezbożników, ekskomunikowanych, lichwiarzy, przestępców, żebraków, kuglarzy, aktorów, prostytutek, zmarłych śmiercią nagłą lub niespodziewaną, kobiet w połogu, niepraktykujących katolików i tych, którzy zmarli bez sakramentów. Do początków XX wieku grzebano ich w niepoświęconej ziemi – na wydzielonych terenach poza granicami miast i wsi. Pochowanie w „polu” bez księdza i krzyża miało świadczyć o potępieniu zmarłego. Zwłoki powieszonych skazańców zwykle zakopywano obok szubienic, równie dobrze mogły jednak wisieć na szubienicach całymi latami aż do całkowitego rozkładu. Teren obok szubienicy najczęściej służył również lokalnej społeczności za wysypisko śmieci. Miejsca te oczywiście cieszyły się wyjątkowo złą sławą.

    Nie wszyscy się jednak z tym faktem godzili. Kiedy w 1406 r. krakowski rajca Andrzej Wierzynek – skazany na karę śmierci za defraudację pieniędzy z miejskiej kasy – został ścięty bez „opatrzenia świętymi sakramentami”, zgodnie z katolicką tradycją jego zwłoki porzucono za murami miejskimi, nie pozwalając rodzinie na pochowanie ich w poświęconej ziemi. Syn skazańca Mikołaj Wierzynek, który nie mógł pogodzić się z profanacją zwłok ojca i brakiem chrześcijańskiego pochówku, ufundował w tym miejscu kościółek pw. św. Gertrudy. Od tej pory wokół niego zaczęto godnie grzebać wszystkich krakowskich skazańców oraz przyjezdnych – wędrownych aktorów, kuglarzy i żebraków. W 1794 roku spoczął tam ks. Maciej Dziewoński, skazany na śmierć za zdradę w czasie insurekcji kościuszkowskiej.
    Cmentarz skazańców i kościółek św. Gertrudy istniały do XIX wieku. We Wrocławiu w 1420 roku buntownikom, którzy zostali straceni za to, że ośmielili się wystąpić przeciwko radzie miejskiej, nie odmówiono wprawdzie pochówku na cmentarzu przy kościele, ale

    pośmiertną karą miało być dla nich ułożenie z ich grobów alejki. W taki sposób, żeby deptali po niej wierni

    zmierzający do kościoła. Ci jednak omijali go, nie chcąc profanować grobów. Osobliwy chodnik z ponumerowanych mogił przetrwał aż do połowy XIX wieku.

    O ile zwykli przestępcy przynajmniej teoretycznie nie tracili zazwyczaj prawa do chrześcijańskiego pochówku, o tyle samobójcy jeszcze do niedawna utożsamiani byli z największymi przestępcami. Według Kościoła samobójca zwątpił w Boga, przez co sam wykluczył się ze społeczności chrześcijańskiej. Mimo to akty samobójcze wcale nie były zjawiskiem sporadycznym. Popełniali je m.in. często głodujący chłopi. Zwłoki samobójców najpierw bezczeszczono, zwykle wieszając ich ciała na szubienicy, a następnie chowano na rozstajach dróg, ciało przebijając kołkiem jak wampira oraz kładąc na twarzy kamień. W Anglii ostatni tego rodzaju odnotowany pochówek miał miejsce w 1823 roku w Chelsea. We Francji samobójców palono lub wyrzucano na wysypisko. W Polsce chowano ich poza granicami miast, a wyjątkiem był odrębny cmentarz dla samobójców przy kościele św. Jerzego w Warszawie. Grzebano ich bez trumny, twarzą do ziemi. Aby odstraszyć złe moce, zwłoki wiązano, a na koniec przykrywano stosem kamieni i obsadzano ciernistymi krzewami. Ślady i pamięć po dawnych cmentarzach samobójców zachowały się w wielu polskich miejscowościach. Chowano na nich nie tylko samobójców, ale i innych „wyrzutków społecznych”. Niekiedy – jak w Szydłowie – cmentarz wisielców był pierwotnie cmentarzem ariańskim. Ponieważ braciom polskim zupełnie nie przeszkadzały pochówki innowierców, samobójców czy osób nieznanych, grzebali na swoich cmentarzach wszystkich, nie wydzielając dla nich żadnych oddzielnych sektorów.

    Swego rodzaju ewenementem natomiast były odrębne cmentarze dla prostytutek.

    Położony na niepoświęconej ziemi parafii Świętego Zbawiciela w londyńskim Southwark cmentarz Cross Bones od połowy XVII wieku przez dwieście lat służył za miejsce pochówku „samotnych kobiet”, jak eufemistycznie nazywano kobiety lekkich obyczajów. Te „samotne kobiety”, nomen omen pracujące na terenie należącym do biskupów Winchesteru, którzy bez najmniejszych wyrzutów sumienia czerpali z uprawianej przez nie profesji krociowe zyski, po śmierci nie miały prawa spocząć na cmentarzu parafialnym obok „przyzwoitych” obywateli. Z czasem na Cross Bones zaczęto również grzebać ubogich, również niegodnych na pochówek na kościelnej nekropolii. Ostatecznie z powodu przepełnienia cmentarz został zamknięty w 1853 roku, a w 1883 roku sprzedany jako teren pod budowę.

    Zaszczytu pogrzebu na poświęconej ziemi długo nie posiadali również ludzie związani z teatrem,

    włącznie z rozlepiaczami afiszy. Wszyscy „komedianci” byli przez Kościół katolicki ekskomunikowani jako „dzieci szatana”. Na pogrzeb nie zasłużył nawet sam Molier. Kiedy w 1673 roku zmarł autor „Świętoszka”, duchowni z kościoła św. Eustachego w Paryżu odmówili urządzenia pochówku na cmentarzu, ponieważ z racji zawodu ciążyła na nim ekskomunika. Po interwencji żony zakaz uchylił dopiero król Ludwik XIV. Mimo to wybitny komediopisarz został pochowany na cmentarzu św. Józefa nocą, jako tapicer i lokaj, pod swoim właściwym, mało znanym nazwiskiem Jean Baptiste Poquelin. Pogrzebania zwłok zmarłego w 1840 roku słynnego skrzypka Niccola Paganiniego na poświęconej ziemi kategorycznie zakazał biskup Nicei. I na nic zdały się odwołania i interwencje wysoko postawionych osób, włącznie z królem Sardynii.

    Kościół uważał bowiem wirtuozowską grę Paganiniego za dowód zaprzedania duszy diabłu.

    Ponad trzy lata zabalsamowane zwłoki Paganiniego przechowywano w kostnicy, zanim papież wydał zgodę na prowizoryczne pogrzebanie ich w posiadłości artysty. I dopiero w 1845 roku synowi słynnego skrzypka udało się uzyskać zezwolenie biskupa Parmy na pochówek ojca na wiejskim cmentarzu.

    Na przełomie XVIII i XIX w. przeniesienie cmentarzy w całej Europie poza miasta (ze względów sanitarnych) umożliwiło wspólne grzebanie ekskomunikowanych i grzeszników obok wiernych parafian na terenie jednej nekropolii. Na początku XIX wieku zaczęły powstawać cmentarze pozamiejskie, poddane świeckiej jurysdykcji, które dzielono na części wyznaniowe. Ponieważ mentalność nie tak łatwo zmienić, władze nakazywały wyznaczanie na cmentarzach miejsc z tzw. ziemią niepoświęconą, przeznaczoną pod groby samobójców, „heretyków” oraz dzieci zmarłych bez chrztu. Tradycyjnie były to miejsca po obu stronach cmentarnego muru lub płotu oraz kąty cmentarzy. Przenosiny cmentarzy poza tereny zamieszkane odbywały się jednak z ogromnymi oporami, ponieważ wierni grzebanie zmarłych w „polu” z dala od kościoła parafialnego uważali za niegodne. Na lubelskim cmentarzu przy ul. Lipowej pierwszych pochówków dokonali dopiero kilkanaście lat po założeniu nekropolii (około 1811 roku) wolnomyśliciele, których nagrobki znajdują się do dziś w centralnej części cmentarza (w pierwszej połowie XIX wieku w Lublinie do loży masońskiej należało kilkaset osób – byli wśród nich lekarze, wojskowi, ziemianie i sędziowie).

    Zmarłych, których nikt inny nie chciał pochować z powodu braku cmentarzy komunalnych, tradycyjnie od wieków przygarniali na swoje nekropolie protestanci. I tak założony w 1792 roku cmentarz ewangelicko-reformowany w Warszawie stał się miejscem wiecznego spoczynku nie tylko kalwinów, ale także żydów, anglikanów, metodystów, baptystów, adwentystów i bezwyznaniowców. Podobnie na sąsiadującym z nim cmentarzu ewangelicko-augsburskim postępowali luteranie. W 1926 roku pochowano tam nawet ambasadora Związku Radzieckiego, którego nagrobek do dzisiaj ozdabia sierp i młot.

    Oprócz innowierców i samobójców niemały problem stanowiły małżeństwa mieszane wyznaniowo. W tej kwestii oryginalne i zarazem proste rozwiązanie w połowie XIX wieku zastosowano na cmentarzu w Lublinie przy ul. Lipowej. Małżeństwa mieszane przyjęło się grzebać na granicy części katolickiej i ewangelickiej, rozbierając w danym miejscu fragment muru, dzięki czemu pół pomnika znajdowało się po stronie katolickiej, a pół po ewangelickiej.

    Największy problem był jednak z bezwyznaniowcami.

    Specjalne kwatery zarezerwowane dla bezwyznaniowców i „komunistów” w czasach II Rzeczypospolitej istniały wyłącznie w największych miastach Polski (Warszawa, Łódź), a problem z ich pochówkami występował jeszcze długo po 1945 roku. Kościół w czasach PRL uważał pochowanie nie tylko działaczy partyjnych czy milicjantów, ale i niewierzących na często jedynym w okolicy parafialnym cmentarzu za jego „profanację i zbezczeszczenie”.

    Oczywiście na wielu katolickich nekropoliach także znajdziemy różnego rodzaju odszczepieńców, których chowano, stosując niekiedy bardzo wymyślne fortele. Często rodzina skazańca zabierała porzucone pod szubienicą zwłoki i grzebała po kryjomu, najczęściej nocą, na poświęconych cmentarzach w rodzinnych grobowcach. Z kolei pochówek „szlachetnie urodzonych” samobójców w poświęconej ziemi Kościół dopuszczał, jeżeli ich czyn nie wyszedł na jaw lub
    wyrażano wątpliwości, czy ktoś nieszczęśnikowi nie pomógł w targnięciu się na życie. Podobnie było z przestępcami. Eligiusza Niewiadomskiego,

    zabójcę prezydenta Gabriela Narutowicza, za zgodą władz kościelnych pochowano na warszawskich Powązkach,

    otaczając jego grób ponadmetrowym murem. Należy jednak dodać, że zdecydowaną większość problemów z pochówkiem „grzeszników” na cmentarzach parafialnych najczęściej rozwiązywano za pomocą odpowiednio wysokich kwot.

     AK




    Kategoria: Z historii Kościoła | Dodane przez: ADM (01.11.2010)
    Wyświetleń: 1868 | Tegi: cmentarz, poświęcona ziemia | Ocena: 0.0/0
    Ogółem komentarzy: 0
    Tylko zarejestrowani Użytkownicy mogą komentować materiał
    [ Rejestracja | Login ]
    Prawa autorskie. Jeżeli obecność któregoś z materiałów na tym portalu narusza prawa autorskie, prosimy o kontakt. Materiały, co do których prawa autorskie zostaną udowodnione, będą, w razie wyrażenia takiego życzenia przez posiadacza praw, natychmiast usunięte.


    ***
    O UCoz:uCoz to świetny, znany i ceniony na całym świecie, mający bardzo wysoki pagerank serwer. Daje możliwość korzystania ze swoich usług w wielu językach. Polecamy! :)
    Copyleft Antykler © 2024
    Darmowy hosting uCoz