Papież kocha kapłanów, a oni dzieci.
Ponieważ
urzędujący papieże mają zwyczaj lokować swych poprzedników na ołtarzach
świętości, "The New York Times" wykonał 1 lipca atak wyprzedzający. Gdy
koryfeusz religii leży biały i sztywny, na podgryzanie aureoli bywa
bowiem za późno. Nieprawdą jest, piszą Laurie Goodstein i David
Halbfinger, że ważnym przełomem w okiełznywaniu libido księży był tajny
list apostolski Wojtyły z maja 2001 r., nakazujący kierowanie z całego
świata zarzutów o pedofilię księży do Kongregacji Doktryny Wiary
Ratzinegra. Watykan traktuje to jako dowód poważnego potraktowania
problemu, ale w gruncie rzeczy była to reakcja na wieloletnią presję
biskupów z krajów angielskojęzycznych. Tamtejsi purpuraci byli na serio
zaniepokojeni, że otoczenie Jana Pawła II nie zdaje sobie sprawy z
powagi sytuacji. Naciskali na spotkanie. Odbyło się (tajnie) w roku
2000, żadnych radykalnych zmian nie udało się wymóc. A
eoretycznie Kongregacja Doktryny Wiary ma upoważnienia do zajmowania się
pedofilią duchownych nie od roku 2001, lecz od 1922 - stwierdzają
specjaliści od prawa kanonicznego, powołując się na dokumenty. Przez
dwie dekady u steru kongregacji Ratzinger nie zrobił z tych upoważnień
użytku. Emerytowany biskup Sydney Geoffrey Robinson, uczestnik spotkania
w roku 2000, wspomina, że mimo licznych ostrzeżeń Jan Paweł II ani
późniejszy Benedykt nie zdecydowali się na radykalniejsze akcje. Wojtyła
nie przyjmował do wiadomości, że przestępstwa seksualne kleru są
autentycznym zjawiskiem, doniesienia o nich interpretował jako ataki na
Kościół. Ratzinger podzielał opinie szefa, co owocowało brakiem działań
zapobiegawczych i zaprzeczaniem informacjom o molestowaniu. Kardynał
mógł już w latach 90. zapobiec rozprzestrzenianiu się skandalu z kraju
do kraju. Nie uczynił tego - JPII nie dawał sygnału. Afera w
pełnej krasie wypłynęła na światło dzienne w Bostonie w 2002 r. Ale
alarmy rozlegały się kilkanaście lat wcześniej: w roku 1984 w Luizjanie
sądzono ks. Gilberta Gauthe za gwałty na 37 ministrantach. W roku 1989 w
Kanadzie, w atmosferze sensacji, wyszła na jaw sprawa przemocy
seksualnej i fizycznej w katolickim sierocińcu na Nowej Funlandii. W
połowie lat 90. przed sądem stanęło 40 księży i zakonników
australijskich. W roku 1994 brak działania w obliczu skandalu pedofilii
doprowadził do upadku rządu w Irlandii. Znaczna część biskupów
zdawała sobie sprawę, co się święci, czekała jednak na pomoc i działanie
Watykanu. Ale ekipa JP II nie chciała słyszeć o laicyzacji sprawców
przestępstw. Pedofil nie pedofil, ksiądz to rzecz święta - taka była
mentalność w okolicach pl. św. Piotra. Biskupi, którzy w latach 80. i
90. zabiegali o zeświecczenie najbardziej drapieżnych pedofilów,
trafiali na mur watykańskiej biurokracji, skomplikowanej i opieszałej
procedury kanonicznej. Każde zeświecczenie musiał zatwierdzać papież.
Priorytetem było krycie swoich i obrona reputacji instytucji. Nowy
kodeks prawa kanonicznego przyjęty w roku 1983 praktycznie uniemożliwiał
karanie winnych; stanowił, że przestępstwo duchownego przedawniało się
po 5 latach, a większość ofiar, by zdać sobie sprawę z tego, co z nimi
robiono, potrzebuje znacznie więcej czasu. Kościół był wówczas
zaprzątnięty ważniejszymi sprawami: kiedy odbywał się proces ks. Gauthe,
Ratzinger tropił i publicznie gromił sympatyków teologii wyzwolenia,
zwłaszcza w Brazylii i Peru. Zajęty był karceniem duńskiego teologa
postulującego, by osoby świeckie wypełniały niektóre funkcje księży,
oraz teologa z USA, głoszącego tezę, że katolicy nie muszą przestrzegać
nauki kościelnej w kwestiach aborcji, antykoncepcji, rozwodów i
homoseksualizmu.
Ratzinger jako szef kongregacji miał także pełne ręce
roboty z hamowaniem zapędów konferencji biskupów w co najmniej kilku
krajach. Hierarchowie widząc, że z Watykanu próżno spodziewać się
inicjatywy i pomocy, postanawiali brać sprawy we własne ręce. Prefekt
kongregacji napominał ich, że własne metody zapobiegania pedofilii nie
mają podstaw teologicznych i nie ma na nie miejsca w strukturze
Kościoła. Podczas synodu w roku 1990 biskup Calgary poruszył temat
przestępstw seksualnych księży w Kanadzie. Ratzinger, który w
podsumowaniu zabrał głos, sprawę zignorował - mówił o spadku wyświęceń i
kryzysie reputacji duchownych. Po1 aferze molestowania w stanie
Massachusetts w roku 1992 biskupi USA zaczęli mocniej naciskać Watykan,
by zreformował procedury kanoniczne i przyspieszył postępowanie. Jedyne,
co wskórali, to zgoda JP II na podniesienie granicy wieku, poniżej
którego Kościół uznaje przestępstwo seksualne na nieletnim i wydłużenie
okresu przedawnienia do 10 lat. Znamienne: innowacje miały dotyczyć
tylko Stanów. W tym czasie frustracje biskupów z innych krajów
osiągnęły punkt wrzenia. Hierarchowie z Kanady, Australii, Anglii,
Szkocji i Walii, Irlandii, RPA, USA, Nowej Zelandii oraz Karaibów
pojawili się z własnej inicjatywy w Watykanie. Podczas czterodniowych
obrad w kwietniu 2000 roku, o których reporterom "The New York Times"
mówiło 10 uczestników, współpracownicy papiescy bronili poglądu, że
przemoc seksualna być może jest jakimś problemem, ale tylko w Kościele
obszaru angielskojęzycznego. Podkreślali, że najważniejsza jest ochrona
praw oskarżanych księży. Kardynał Dario Castrillón Hoyos, ówczesny szef
Kongregacji Kleru nadający ton spotkaniu, oskarżał media i prawników,
stwierdzał, że seksualna przemoc to nieunikniony fakt życia; ironizował,
że ci sami ludzie, którzy oburzają się na przestępstwa seksualne kleru,
sami promują wyzwolenie seksualne. Niektóre wypowiedzi były bardzo
głupie - wspomina bp Robinson. Wydawało się, że Ratzinger pojmuje sprawy
inaczej niż kuria. Ale biskupi i eksperci prawa kanonicznego mogli
tylko spekulować, dlaczego nie pojął ich wiele lat wcześniej. Prof.
Nicholas Cafardi specjalizujący się w prawie kanonicznym mówi: Kiedy
przyszło do rozpatrywania przestępstw seksualnych przeciw dzieciom, nasz
system prawny legł w gruzach.
W roku 2002 biskupi USA,
zszokowani ujawnianiem prawdy o tajonych dekadami przestępstwach
seksualnych na dzieciach, zebrali się w Dallas, by opracować środki
zaradcze. Powstał plan "zerowej tolerancji": natychmiastowego izolowania
księży od wiernych, zawieszania po pierwszej skardze. Postanowiono
niezwłocznie informować władze świeckie. JP II początkowo odrzucił
reformę jako zbyt drastyczną. Lecz świat już patrzył i słuchał.
Większość programu przyjęto, rozwadniając restrykcje jak się da,
zwłaszcza wymóg zawiadamiania policji. Program z Dallas miał odnosić się
wyłącznie do USA. Nie wprowadzono go do innych krajów, w których
pedofilia się pieniła, ale opinia publiczna jeszcze nie była tego
świadoma. W piątym roku pontyfikatu Benedykt nie postanowił
jeszcze, czy zasady te powinny obowiązywać na całym świecie i czy księża
mają być oddawani w ręce świeckiego wymiaru sprawiedliwości ich państw
jak wszyscy obywatele. Watykan nigdy nie zobowiązał biskupów, by
informowali organa ścigania o przestępstwach seksualnych podwładnych.
Przed dwoma miesiącami na swej stronie internetowej Stolica Apostolska
opublikowała wskazówki, że hierarchowie mają przestrzegać prawa
świeckiego. Są to tylko ogólne rekomendacje, a nie wiążące polecenia. W
Watykanie toczy się zakulisowa walka między tymi, którzy uznają system
"zerowej tolerancji" za krzywdzący dla duchownych, a tymi, którzy
postulują reformę prawa kanonicznego, by łatwiejsze było karanie
winnych. Po której stronie jest Benedykt? W najbliższym czasie zostaną
oficjalnie zaanonsowane nowe wytyczne w kwestii stosunku do przestępstw
seksualnych kleru. Papież podpisał już "instrukcję". Zmiany mają być
kosmetyczne. Ani słowa na temat konsekwencji wobec biskupów chroniących
pedofilów, żadnych konkretnych poleceń, jak i kiedy hierarchowie mają
informować o przestępstwach władze świeckie. M. Lożna zakładać,
że następca Ratzingera będzie miał spore problemy z windowaniem go na
ołtarz. Sam Benedykt XVI stracił zetempowski zapał do santosubitowania
swego poprzednika, który wolał odbywać permanentne tournee po świecie
pod hasłem "kocham was - kochajcie mnie", niż okiełznać perwersje
podwładnych. Zarzuty sprzed 2005 r. odnoszą się bowiem do niego i jego
ekipy.
PIOTR ZAWODNY
NIE 29/2010