Można czarnym dawać, ale nie tak bezczelnie.
Żenujące
podporządkowanie polityków klerowi. W Szczecinie prezydent miasta (PO)
i radni (PO plus PiS) oddali zakonnicom obiekt wielomilionowej wartości
za 19 tys. zł. Miasto zdążyło już zapłacić za jego utrzymanie ok. 500
tys. zł. Obiekt - dawny szpital - w sensie prawnym został
przejęty przez państwo polskie na mocy dekretu o majątkach opuszczonych
i poniemieckich. Przed wojną należał do niemieckich zakonnic pod
wezwaniem św. Karola Boromeusza, które wyniosły się ze Szczecina, gdy
posłyszały pukających do bram miasta żołnierzy ze Wschodu. Polskie
boromeuszki ogłosiły się następczyniami niemieckich. O tym, że
zakon sióstr boromeuszek chce przejąć dawny szpital miejski w centrum
Szczecina, pisaliśmy w "NIE" nr 51/2009 oraz 10/2010 i 11/2010. Wówczas
sprawa się ważyła. No, ale prezydent Szczecina rzekł słowo i zakonnice
u płota. Oto kilka nowych faktów, które czynią tę transakcję
oburzającą. Władze Szczecina ogłosiły w 2007 r., że zamierzają
zlikwidować Szpital Miejski, a budynki z parkiem wokół szpitala w
centrum miasta sprzedać. Szczecińscy radni w grudniu 2007 r. po
burzliwych dyskusjach przegłosowali likwidację placówki. W Wydziale
Gospodarki Nieruchomościami szczecińskiego magistratu szacowano, że w
zależności od przyszłej funkcji, za nieruchomość będzie można wziąć od
potencjalnego inwestora co najmniej 30 min zł. Prezydent
Szczecina Piotr Krzystek ani myślał jednak o ogłaszaniu przetargu na
dawny szpital. Do prezydenta zgłosiły się bowiem siostry boromeuszki,
że chciałyby obiekt dostać, a ponieważ w magistracie zwlekano z
pozytywnym rozpatrzeniem ich prośby, na pomoc pospieszyła archidiecezja
szczecińsko-kamieńska z samym abepe metropolitą Andrzejem Dzięgą na
czele. Prezydent Krzystek zlecił wycenę. Kilka budynków plus
działka o powierzchni 2,7 ha w samym centrum miasta wyceniono na prawie
19,5 min zł.
Krzystek zdecydował o sprzedaży zakonowi
całego obiektu z 99,9-procentową bonifikatą. Cena, jaką kościelni mają
zapłacić za nieruchomość, to 19 259 zł.
Nie będę
ukrywał, że targa mną zazdrość. Byłem w Szczecinie niejednokrotnie,
znam te budynki. Gdybym mógł je kupić wraz z otaczającym parkiem za
niecałe 20 tys. zł - nie wahałbym się ani sekundy. Nie wątpię, że
miasto bez problemu sprzedałoby je za 20 min zł, a ogłaszając przetarg,
może i za więcej. N,I awet szczecińscy radni Platformy
Obywatelskiej, czyli ugrupowania rządzącego Szczecinem i popierającego
prezydenta Krzystka, czuli się sytuacją zażenowani. Próbowali
przekonywać lidera, aby dał sobie lekko na wstrzymanie. Nie przekonali.
Próbowali negocjować: może najpierw wydzierżawić zakonowi. Nic z tego.
Po awanturze na sesji 1 marca uchwała o de facto darmowym oddaniu
zakonowi i archidiecezji znacznego majątku miasta została zdjęta z
obrad. Ale Krzystek się uparł. I dopiął swego. Na sesji Rady
Miasta Szczecina 22 marca uchwała o sprzedaży obiektu za symboliczne 20
tys. zł przeszła większością głosów. Jedynie radni SLD byli przeciw.
Wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz (PO) nie dopatrzył się w
uchwale niczego zdrożnego i 16 kwietnia tego roku wydał ostateczne
pozwolenie: Krzystek, możesz oddawać Kościołowi. Ponieważ akurat trwała
żałoba narodowa, sprawa ostatecznego oddania olbrzymiego majątku
Kościołowi przemknęła jedynie w lokalnych mediach. Czyżby fakt,
że brat prezydenta to ksiądz dr Andrzej Krzystek, miał tu jakieś
znaczenie? Andrzej Krzystek to prodziekan Wydziału Teologicznego
Uniwersytetu Szczecińskiego, wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym
w Szczecinie i ważna persona w kurii szczecińsko-kamieńskiej. Jak głosi
plotka, jest też członkiem Opus Dei. W październiku 2008 r. za
namową prezydenta radni przegłosowali oddanie 5 tys. mkw. gruntów w
centrum miasta stowarzyszeniu związanemu z Opus Dei. Za darmo. Ziemia
była warta według obliczeń szczecińskich radnych ok. 1,7 min zł. Jak
widać, oddanie budynków dawnego szpitala miejskiego czarnym nie jest
dla nich jedynym prezentem od prezydenta miasta. Najbardziej
oburzające jest to, że miasto z własnego budżetu na zabezpieczenie
budynku dawnego szpitala, gdy już podjęło decyzję o jego likwidacji,
wydało jeszcze ok. 500 tys. zł. Czyli jak gdyby dorzucono czarnym
dodatkowy prezent. Po decyzji radnych w grudniu 2007 r. o
likwidacji szpitala rozpoczęło się powolne wygaszanie jego
działalności. Przenoszenie chorych, sprzętu i załogi do nowo utworzonej
w Szczecinie placówki. Ostatecznie budynki w sierpniu 2009 r. przejął
Zarząd Budynków i Lokali. Aby zabezpieczyć wszystko przed dewastacją i
kradzieżami, wynajęto firmę ochroniarską. Koszt - 30 tys. zł
miesięcznie. Przez 10 miesięcy daje to 300 tys. Do tego przez zimę ok.
60 tys. zł kosztowało ogrzewanie obiektu. Plus woda, prąd,
administracja, bieżące konieczne naprawy konserwatorskie. Uzbierało się
już około pół miliona. Z kasy miasta. Obiekt nadal będzie pilnowany za miejskie pieniądze, dopóki czarni go nie przejmą.
Waldemar Kuchanny
NIE 18/2010