49 lat uzdrawiania...
Kompleks leczniczy
powołano do życia w 1959 r. jako Przedsiębiorstwo Państwowe Uzdrowisko Świnoujście.
W grudniu 1998 r. podpisano akt komercjalizacji przedsiębiorstwa państwowego
– sanatorium stało się spółką akcyjną, której jedynym akcjonariuszem został
skarb państwa. Pracowników uprawniono do nabycia 15 proc. akcji spółki.
Spółka działała
przez nikogo nie niepokojona ulepszając wciąż bazę uzdrowiskową i pod-nosząc
poziom usług. W październiku 2007 r. zarząd uzdrowiska otrzymał pismo od starosty
kamieńskiego jako pełnomocnika skarbu państwa w toczącym się postępowaniu przed
Komisją Majątkową, w którym informował, że przychyla się do wniosku Kongregacji
Sióstr Miłosierdzia Św. Karola Boromeusza w Trzebnicy o przywrócenie własności
nieruchomości położonej w obrębie miasta Międzyzdroje. Chodziło o dom zdrojowy
„Pod Gruszą” należący do Uzdrowiska Świnoujście SA. Zarząd sanatorium ciutkę
się zaniepokoił, ale bez przesady. W historii uzdrowiska nie było faktów, które
by wskazywały na jakikolwiek związek sióstr zakonnych z terenami, a tym bardziej
budynkami należącymi do sanatorium. Pewnie coś się biednym zakonnicom pomerdało...
Poza tym zgoda starosty jeszcze o niczym nie świadczy, należy poczekać na zawiadomienie
Komisji Majątkowej o toczącym się postępowaniu.
... i miesiąc
na wyprowadzkę
Zawiadomienie
dotarło w połowie grudnia i miało formę orzeczenia Komisji Majątkowej, która
z dniem 20 listopada 2007 r. przywracała własność nieruchomości w Międzyzdrojach
zakonnicom z Trzebnicy. Komisja informowała, że wydanie budynku ma nastąpić
w terminie 30 dni od daty otrzymania orzeczenia, czyli do 14 stycznia 2008 r.
Wszystko, rzecz jasna, nieodpłatnie. Ani słowa o tym, na jakiej podstawie siostrzyczki
dochodziły praw własności do ziemi, której właścicielem jest skarb państwa,
a użytkownikiem wieczystym i właścicielem budynku Uzdrowisko Świnoujście SA.
Zarząd przestraszył
się nie na żarty i na własną rękę zaczął prowadzić śledztwo w tej sprawie. Udało
się ujawnić tylko tyle, że podobno przed wojną na terenie domu zdrojowego miał
swą siedzibę jakiś niemiecki zakon i że Siostry Miłosierdzia z Trzebnicy od
dawna już były zainteresowane przejęciem tego kąska, jednak nie były w stanie
udowodnić następstwa prawnego po niemieckim zakonie.
Wobec tego zarząd
uzdrowiska zwrócił się z prośbą do Rzecznika Praw Obywatelskich o podjęcie działań
związanych z wyjaśnieniem zgodności wydanego przez Komisję Majątkową orzeczenia
z obowiązującymi przepisami prawa, a także wezwał samą komisję do usunięcia
naruszenia prawa w orzeczeniu z dn. 20 listopada, bowiem Komisja Majątkowa,
dążąc do usunięcia niekorzystnych dla Kongregacji Sióstr skutków prawnych, przyjęła
rozstrzygnięcie, które pozbawia Uzdrowisko Świnoujście nieruchomości o znacznej
wartości istotnej dla Spółki z tytułu prowadzonych inwestycji i racjonalnej
gospodarki nieruchomościami Spółki. Odważnie. I bezskutecznie.
Po naszym trupie
– Wartość nieruchomości
przekazanej zakonnicom szacujemy na prawie 3 mln zł – mówi Zygmunt Andrzejak,
członek zarządu Uzdrowiska Świnoujście SA. – Stanowisko Komisji Majątkowej odbieram
jako nierówne traktowanie interesów kościelnych z interesami naszych pracowników.
Dlaczego z niewyjaśnionych przyczyn mamy oddawać za darmo zakonnicom wart parę
milionów budynek? A gdzie zwrot nakładów na inwestycje? Co z ludźmi, którzy
tu pracowali? Nie wpuścimy zakonnic! Oflagowaliśmy budynek i trwa protest związkowców.
Rzeczywiście,
14 stycznia zakonnice, które zjawiły się w domu zdrojowym „Pod Gruszą” gotowe
do przejęcia nieruchomości, nie zostały wpuszczone. Były podobno bardzo niezadowolone,
bo zdążyły złożyć do sądu wniosek o zmianę prawa własności przekazanej im nieruchomości,
który ze względu na brak dokumentacji geodezyjnej został jednak odrzucony.
Zainteresowaliśmy
się uzasadnieniem orzeczenia Komisji Majątkowej o przywróceniu zakonnicom nieruchomości.
Okazuje się, że komisja w swoim uzasadnieniu nic nie uzasadnia. Nie ma tam mowy
o żadnym klasztorze ani o domu zakonnym, który miał mieć siedzibę na terenie
dzisiejszego uzdrowiska, co mogłoby być ewentual-nie okolicznością umożliwiającą
wydanie decyzji o przywróceniu zakonnicom nieruchomości. Zadzwoniliśmy zatem
do siedziby komisji przy ul. Domaniewskiej w Warszawie i dowiedzieliśmy się,
że nic się nie dowiemy, ponieważ komisja nie ma rzecznika. Odesłano nas do MSWiA,
przy którym działa Komisja Majątkowa.
W MSWiA wyrażono
wątpliwość, czy urzędnicy będą w stanie odpowiedzieć na nasze pytania. Trudno
się temu dziwić, skoro sama komisja nie podaje, na jakiej podstawie zwrócono
siostrom budynek w Międzyzdrojach.
Zadzwoniliśmy
więc do źródła, czyli do Kongregacji Sióstr Miłosierdzia Św. Karola Boromeusza
w Trzebnicy. Bóg szczęścił i było miło, dopóki się nie przedstawiłem i nie poprosiłem
o rozmowę z siostrą przełożoną. Okazało się, że przeorysza ma tak napięty kalendarz,
że nie znajdzie dla mnie czasu.
W Strasburgu
inne spojrzenie
O „szlachetnych”
dokonaniach działającej przy MSWiA Komisji Majątkowej zaspokajającej roszczenia
Kościoła pisaliśmy wiele razy. (Ostatnio obszernie ok. pół roku temu – „Ziemia
idzie do nieba”, „NIE” nr 31/2007). Ten wyjątkowy twór powstały pod koniec lat
80. ubiegłego wieku to kuriozum w państwie prawa. Po pierwsze komisja działa
tajnie wydając decyzje często bez powiadomienia stron, których spór dotyczy,
z uprzejmym wyłączeniem strony kościelnej. Po drugie, jeśli już wyda jakieś
orzeczenie, to nie przysługuje od niego tryb odwoławczy. Po trzecie członkowie
komisji, z których połowa to przedstawiciele episkopatu, zastrzegają sobie prawo
do zmian w wydanych już werdyktach. Bywa, że po kilkunastu latach Kościół sięga
po upatrzone latyfundia pomimo początkowo odmownej decyzji komisji. Po czwarte
komisja jest strukturą niekonstytucyjną, a swoimi orzeczeniami łamie wiele aktów
prawnych. Potężna pozycja Kościoła powoduje, że wciąż w Polsce brak odważnych,
żeby ten twór albo zlikwidować, albo dostosować do norm obowiązujących w cywilizowanych
krajach.
Cała nadzieja
w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, który już wkrótce może
zostać zasypany skargami z Polski dotyczącymi orzeczeń Komisji Majątkowej. Jest
nawet precedens, o którym już pisaliśmy. Chodzi o orzeczenie Trybunału w Strasburgu
z 2002 r. w sprawie skargi Związku Nauczycielstwa Polskiego, któremu odebrano
nieruchomość należącą kiedyś do zakonnic. ZNP domagał się odszkodowania za nakłady
poniesione w czasie użytkowania, ale nie miał gdzie się odwołać. Trybunał zakwestionował
zasady, na jakich działa komisja w Polsce, i uznał, że łamią one Europejską
Konwencję Praw Człowieka. Dodatkowo nakazał państwu polskiemu wypłatę 10 tys.
euro odszkodowania.
W kolejce na wyrok
strasburskiego trybunału czeka sprawa z Krakowa. Komisja Majątkowa przekazała
tam Kościołowi siedem działek w atrakcyjnych punktach miasta bez poinformowania
o tym władz miasta.
Kto za to zapłaci
Zarząd Uzdrowiska
Świnoujście SA przygotowuje skargę do Strasburga oraz skargę konstytucyjną.
Do napisania tej drugiej zainspirowała ich wypowiedź obecnego ministra sprawiedliwości
Zbigniewa Ćwiąkalskiego, której udzielił „Gazecie Wyborczej” latem zeszłego
roku jako ówczesny profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego: Komisja Majątkowa
powinna więc być dawno zlikwidowana, a odzyskiwanie mienia kościelnego powinno
odbywać się na ogólnych zasadach, jak w przypadku każdego obywatela, który domaga
się unie-ważnienia decyzji o wywłaszczeniu. Tylko że nie likwiduje to problemu,
że sama komisja jest ciałem niekonstytucyjnym. Mamy bowiem do czynienia z organem
administracyjnym jednoinstancyjnym, od decyzji którego nie można się odwołać.
I to powinno zaskarżyć się do Trybunału Konstytucyjnego. Uważam, że taka skarga
miałaby duże szanse powodzenia.
Nawet jeśli wszyscy
pokrzywdzeni przez komisję zaczną w Strasburgu dochodzić odszkodowań i nawet
jeśli zostaną one przyznane, to hierarchowie katoliccy mogą spać spokojnie.
I tak za wszystko zapłaci państwo polskie.