Placówka szybko
zyskała renomę. Między innymi dlatego, że w 1973 r. jako pierwsza szkoła baletowa
w Polsce wprowadziła do programu nauczania przedmiot o nazwie taniec współczesny.
Po roku 1989 Kolegiata Farna przypomniała sobie, że budynki przy Gołębiej 8
stoją na gruncie, który przed wojną należał do Kościoła. I poczęła domagać się
zwrotu tegoż gruntu wraz ze stojącymi nań obiektami.
Sąd pierwszej
instancji spuścił czarnych na drzewo. Uznał bowiem, że szkoła tancerzy stała
się właścicielką nieruchomości wskutek zasiedzenia. Wielebni nie dali jednak
za wygraną, a sąd drugiej instancji zatańczył, jak Kościół zagrał, i orzekł,
że prawowitym właścicielem gruntu jest parafia Farna, gdyż w 1920 r. państwo
zawarło z Kościołem umowę najmu terenu. O zasiedzeniu – zdaniem sądu – nie może
być więc mowy. A skoro katabasy są włodarzami terenu przy Gołębiej 8, to automatycznie
i stojących tam budynków, bo zgodnie z maksymą prawniczą, co jest trwale z gruntem
związane, doń przynależy. Wyrok się uprawomocnił. W ten sposób młodzi tancerze
– zapewne ku uciesze seniora Paetza – znaleźli się w szponach poznańskich pasterzy.
Owszem, czarni
zapowiadają, że pragną załatwić sprawę polubownie i nie chcą adeptów baletu
wyrzucać na bruk. Tylko że w języku katabasów oznacza to tyle, iż domagają się
liczonego w milionach odszkodowania albo wydania nieruchomości zastępczej. A
Gołębia 8 to samo serce Poznania, grunt tam drogi jak nigdzie. Miasto zastępczą
nieruchomość z trudem, bo z trudem, ale mogłoby znaleźć; prezydent Grobelny
obiecał szkole daleko idącą pomoc, lecz w istocie są to klasyczne gruszki na
wierzbie. Ogólnokształcąca Szkoła Baletowa nie podlega bowiem miastu, tylko
Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. I w ten sposób wplątana jest
w wielką politykę.
Za czasów PiS
ministerstwo bało się konfliktu z Kościołem jak diabeł święconej wody. Spore
nadzieje wiązano więc z dojściem do władzy Platformy Obywatelskiej, która w
trakcie kampanii wyborczej głosiła neutralność światopoglądową. Lecz jak tylko
dorwała się do władzy, potulnie klęknęła przed biskupami. W takiej pozycji trudno
jest negocjować, a – jak się dowiadujemy – o losach szkoły zadecydować mają
uzgodnienia pomiędzy przedstawicielami Ministerstwa Kultury a pełnomocnikiem
archidiecezji poznańskiej. Na razie strony emitują typowy bełkot.
Ministerstwo:
Naszą wolą jest, aby szkoła pozostała w budynku przy ulicy Gołębiej.
Kościół: Dalszy
los szkoły zależy od ministerstwa. To ono władne jest podjąć decyzję pozwalającą
na rozwiązanie problemu.
Nic dziwnego,
że rodzice uczniów i sami uczniowie czarno widzą przyszłość szkoły. Niektórzy
zajęli się już poszukiwaniem nowej siedziby, bo w obiegu pojawił się news, że
klechy zamierzają ostatecznie rozwiązać kwestię baletową i od nowego roku szkolnego
na Gołębią 8 tancerzy nie wpuszczą.
Czarno swą przyszłość
widzi również Polski Teatr Tańca, który od lat boryka się z problemami lokalowymi,
a pomieszczenia wynajmuje od szkoły baletowej właśnie.
– Nasza codzienność,
nasz byt staje się zagrożony. To już nie jest tak, że nasza aktywność artystyczna
staje się bardziej skomplikowana, ale my po prostu nie mamy gdzie pracować –
mówi Jagoda Ignaczak, rzecznik prasowy teatru.
Na szkole baletowej
materialne pretensje poznańskiego Kościoła się kończą. Żąda on m.in. zwrotu
budynku przy ulicy Głogowskiej w Poznaniu, w którym mieści się liceum ogólnokształcące.
Tu przychylność władz świeckich nie wystarczy, bo w księgach wieczystych jako
właściciel figuruje skarb państwa. Czarni procesują się jednak zaciekle o zmianę
wpisu.
Tymczasem arcybiskup
Stanisław Gądecki, szef Kościoła poznańskiego, w kazaniu z okazji otwarcia synodu
archidiecezji poznańskiej, rzekł był: Dostęp do dóbr materialnych sprawia wrażenie,
iż wszystko zostało już osiągnięte. Cieniem na życie kładzie się przesadne pragnienie
posiadania, lekceważące potrzeby i cierpienia osób, którym trudno przystosować
się do warunków życia w nieustannej konkurencji. Ideałem życiowym staje się
dobrobyt materialny, który trzeba osiągnąć za wszelką cenę i bezwarunkowo, co
skutkuje instrumentalnym stosunkiem do drugiego człowieka. Święte słowa.
O przejawach
pazerności poznańskiego Kościoła pisaliśmy: Kościół poznański ma chrapkę na
40 kamienic należących do Towarzystwa Czytelni Ludowych. Żeby dopiąć swego,
nie cofnął się przed ewidentnym przewałem. W matactwa zamieszany był mecenas
Marek Tomaszewski, znany wielbiciel Kościoła kat. („NIE” nr 17/2002, 45/2003
i 21/2004). > Ponad 5 mln odszkodowania domagał się od miasta za korzystanie
z terenów zalanych Jeziorem Maltańskim ks. Kazimierz Królak, proboszcz parafii
Za Murami („NIE” nr 21/2002). Nie powiodło się, więc żeby sobie powetować straty,
najpierw zażądał czynszu od swych parafian („NIE” nr 8/2005), a tych, którzy
odmówili, bo uznali działania klechy za bezprawne, pozwał do sądu. Domaga się
od łebka – w tym od 90-letniej rencistki – 47 200 zł („NIE” nr 2/2007).
Maciej Mikołajczyk
NIE 04/2008