Kuria
Metropolitalna w Gdańsku wystąpiła z kilkoma wnioskami o nadanie
gruntów rolnych o łącznej powierzchni 243 ha w trybie art. 70a ustawy z
17 maja 1989 r. o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Art. 70a
tej ustawy mówi, że każda parafia, każda diecezja, każde seminarium i
każdy zakon na Ziemiach Północnych i Zachodnich może dostać ziemię:
parafia - 15 ha, diecezja i seminarium - 50 ha. Niezależnie od starań o
zwrot majątku w ramach kościelno-rządowej Komisji Majątkowej. Andrzej
Banaszak, Oddział Terenowy ANR w Gdańsku: - Nie jest łatwo już w tej
chwili wyszukać odpowiednich kawałków ziemi. Większość ziemi z zasobów
jest w użytkowaniu. Ale szukamy, szukamy, bo to nasz ustawowy
obowiązek. A ledwo co zakończyliśmy poszukiwania 50 ha, bo upomniało
się Wyższe Seminarium Duchowne w Gdańsku. Znaleźliśmy odpowiedni
kawałek w powiecie bytowskim. Jeden z pracowników Gospodarstw
Nadzoru i Administrowania Zasobem Własności Rolnych Skarbu Państwa w
województwie pomorskim: - Najlepsze grunty dla czarnych idą. Rolnik nie
dostanie, a Głodź dostanie. Nieużytku nie wezmą, ale nad morzem albo
nad jeziorem to proszę bardzo - nie pogardzą. Zarówno tygodnik
"NIE", jak i inne media piszą od lat o przekrętach, jakie kościelni
wyczyniają przy okazji tzw. odzyskiwania majątku w ramach Komisji
Majątkowej. Jednak głośne sprawy, które przedostają się do mediów, to
tylko drobna część całości. Jednym wielkim napychaniem kościelnych
kieszeni trzeba nazwać codzienne, rutynowe funkcjonowanie ustawy o
stosunku państwa do Kościoła katolickiego (ostatnio pisaliśmy o
preferencyjnych, finansowanych z budżetu państwa ubezpieczeniach
społecznych i zdrowotnych dla sukienkowych - "NIE" nr 6/2010). Przyjęta
w PRL ustawa wprowadziła mechanizm działania, który preferuje księży w
dostępie do atrakcyjnych gruntów rolniczych kosztem pozostałych
dzierżawców, faktycznych rolników. Tą pozostałością komuny Kościół nie
gardzi. Mechanizm pozyskania darmowej ziemi przez Głódzia od
państwa jest prosty. Kuria złożyła wniosek do wojewody pomorskiego.
Wojewoda wysłał okólnik do Oddziału Terenowego ANR. Dyrektor Oddziału
Terenowego przekazał okólniki do podległych mu administratorów, aby
przedłożyli propozycję nieruchomości rolnych będących, jak to się
urzędniczym językiem mówi, w dyspozycji zasobów własności rolnych
skarbu państwa. Jak już przedłożą, to propozycje zostaną przez Głódzia
ocenione - jeśli będą atrakcyjne, zaakceptuje je, jeśli nie, szukanie
zacznie się od początku. Administratorzy zasobów własności rolnych
skarbu państwa będą szukali atrakcyjnej ziemi aż do skutku. Niechby
spróbowali nie znaleźć. Każdemu robota miła. Potem nastąpi
decyzja-zgoda prezesa Agencji Własności Rolnych w Warszawie i już w
księgach wieczystych będzie można zanotować: własność Kościoła. Arcy
Głodź zatrudnia w kurii speca od tych spraw, byłego inspektora Wydziału
Spraw Obywatelskich Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku Edwarda Pobłockiego,
który zajmował się przez lata, jako urzędnik, przydziałem ziemi dla
Kościoła. W 2002 r. Pobłocki poszedł na emeryturę. Teraz doradza
Głódziowi. Aby uzmysłowić sobie, ile to jest 243 ha, powiedzmy,
że w Polsce średnia wielkość gospodarstwa rolnego to ok. 10 ha (abepe
Głodź wywodzi się ze wsi Bobrówka na Podlasiu, gdzie jego rodzina
użytkuje areał wielkości 15 ha). Gospodarstwo liczące 50 ha uznawane
jest za bardzo duże. Ziemia, którą chce otrzymać od państwa Głodź, to
powierzchnia małego dawnego PGR. Co się z tą ziemią dzieje po
oddaniu w ręce Kościoła, nikt nie wie, bo to już wyłącznie sprawa
właściciela, czyli... Głódzia. Po co kurii i Głódziowi ziemie rolne?
Czyżby Głodź chciał zostać pasterzem w sensie literalnym? Może
z nimi zrobić trzy rzeczy: dzierżawić, sprzedać jako ziemię rolną,
starać się o odrolnienie i sprzedać na działki budowlane. Dzierżawa
to najmniejszy zysk, ale stały: za 1 ha dobrej ziemi można od
dzierżawcy uzyskać średnio ok. 500 zł rocznie. Kościelni biorą zwykle
także unijną dopłatę (choć unijne dopłaty należą się nie właścicielowi
ziemi, ale temu, kto na niej gospodaruje), która wynosi od 400 do 500
zł na 1 ha rocznie. Otrzymując 243 ha gruntu od państwa, a potem tylko
je dzierżawiąc, Głodź zarobi ok. 240 tys. zł rocznie. Rok w rok. Nic
nie robiąc. Sprzedaż otrzymanej ziemi rolnej to zysk
jednorazowy, ale pokaźny. Na Pomorzu 1 ha kosztuje od 20 do 30 tys. zł.
Głodź zarobi w takim wypadku od 4,86 min do ok. 7,29 min zł. Po
odrolnieniu gruntów (zgodnie z procedurą trwa to kilka lat, ale dla
Głódzia procedury pewnie uległyby skróceniu) wartość takiej ziemi
wzrasta kilkadziesiąt razy - 1 ha odrolnionej ziemi w dobrej okolicy to
ok. 1 min zł. Po odrolnieniu i sprzedaży po dobrej cenie poszczególnych
działek zysk gdańskiej kurii wyniesie ok. 240 min zł. ?
Hektary wiary
W
województwie pomorskim Agencja Nieruchomości Rolnych od 1992 r. do
końca 2009 r. przekazała Kościołowi katolickiemu 6124 ha ziemi. W całym
kraju ANR w tym samym czasie przekazała nieodpłatnie na rzecz Kościoła
ok. 76 tys. ha. To 90 proc. ziemi przekazanej wszystkim Kościołom.
Agencja nie dysponuje informacją, ile ziemi otrzymały poszczególne
diecezje. Ani jaka jest tej ziemi realna wartość. ANR nie wie też, co
się z tą ziemią dzieje po przekazaniu. O jaki areał wystąpił
Kościół w trybie art. 70a ustawy, nikt nie wie. Nie ma tu cezury
czasowej, do której należy składać wnioski. Nie istnieją żadne
wiarygodne wyliczenia, ile Kościół stracił gruntów w okresie PRL.
Posłowie SLD w styczniu 2009 r. skierowali wniosek do Trybunału
Konstytucyjnego o zbadanie, czy ustawa o stosunku państwa do Kościoła z
1989 r. jest zgodna z konstytucją. Wniosek ten do dzisiaj leży w
szufladach trybunału, nie ma nawet wyznaczonej daty jego rozpatrzenia.
Waldemar Kuchanny
NIE 13/2010