komentarz redakcyjny
Rozpuszczanie
mózgu
Watykański Kościół
rządzi w Polsce. A przynajmniej bardzo się stara uzyskać rząd dusz i nie
tylko. I o tym nie trzeba nikogo przekonywać. Wiemy doskonale, jak
próbuje, często niestety skutecznie, wpływać na prawodawstwo, ustalać
normy moralne, a nawet dyktować ludziom, kiedy mogą, a kiedy nie wolno
im pracować. Zaanektował również rozmaite święta. Tak, aby Polacy
zgłupieli i nie wiedzieli, co właściwie świętują. Czy wiecie, że dzień
1. maja jest w Kościele obchodzony jako święto Józefa robotnika?
Katabasy kombinują tak: ludziska mają wolne, więc zrobimy im święto
kościelne, przyjdą na mszę i zasilą kasę. A z czasem może zapomną, że 1
Maja jest świętem pracujących ludzi...Podejrzewam również podobnego typu
machloję w wyborze daty ogłoszenia Wojtyły błogosławionym - 1 maja. Nie
zastanawiające to?
3. maja Kościół papieski obchodzi natomiast
liturgiczną uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, no bo
jakże by inaczej. Kojarzcie, owieczki (barany): Maryja Królowa Polski -
Święto Konstytucji! Z kolei Dzień Wojska Polskiego od 1992 roku
obchodzony 15 sierpnia, podobno na pamiątke bitwy warszawskiej (która z
resztą wcale tego dnia nie miała miejsca), zwanej nota bene cudem nad
Wisłą, jakoś "przypadkowo" zbiega się z katolickimi gusełkami zwanymi
wniebowzięciem najświętszej Marii panny. Więc pognamy żołnierzy do
kościołów, budując przy okazji skojarzenie: polskość-katolickość. Takich
przykładów jest więcej ale dziś chcę się skupić na innym obszarze
kościelnej manipulacji. Czy myśleliście kiedyś o tym, w
jakimk stopniu poddajemy się językowemu dyktatowi Kościoła? Kościelna i
przykruchtowa nowomowa poważnie zachwaściła w ostatnich latach polski
język. Nawet jeśli to prawda, to co z tego? - powie ktoś. Otóż dużo.
Bowiem język, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy, oddziałowuje
na naszą świadomość i przyczynia się do zmiany naszych wyobrażeń o
otaczającym nas świecie oraz, co za tym idzie, zmiany poglądów.
Przytoczmy kilka przykładów. Jeśli Święto Zmarłych jest
uparcie, również oficjalnie, nazywane Dniem Wszystkich Świętych -
oczywiście katolickich, - to łatwo odnieść wrażenie, iż jest to święto
katolickie. Któż bowiem wnika w jego niekatolicką, a nawet zgoła
niechrześcijańską genezę? Ponieważ w naszym kraju dzień ten obchodzony
jest przez niemal wszystkich, również i nie-katolików, zaczynamy
podświadomie godzić się z tezą głoszącą że 95% Polaków to katolicy. Co
bezczelniejsi wierni Jedynie Słusznego Kościoła zadają nawet nieraz
pytanie "Dlaczego w ogóle wy, ateiści i innowiercy świętujecie ten dzień
?" Kolejny fakt. Moherowym środowiskom udało się w pewnym
stopniu zmienić sposób wyrażania się o aborcji. Niemała grupa osób
zaczęła używać określenia "usunąć dziecko" zamiast dotychczasowego i
właściwego "dokonać aborcji" lub "usunąć płód". To łatwo powoduje
skojarzenie: "zabieg usunięcia ciąży - zabójstwo". Idźmy
dalej. W mediach, nawet tych uważanych i uważających się za neutralne, a
nawet krytyczne wobec Kościoła, napotykamy często, gdy mowa o dobrach
przejętych przez państwo w latach 1945-1989, na sformułowania typu
"zwrot Kościołowi dóbr zagarniętych w PRL", "ziemie zagrabione w czasach
PRL" etc. Kościelne szczekaczki nie wahają się nawet używać określeń w
rodzaju "majątek bezprawnie zagrabiono Kościołowi" czy "dobra zrabowane
Kościołowi przez komunistów". Ta prosta acz bardzo skuteczna manipulacja
czyni spustoszenie w umysłach części naszego społeczeństwa. Ludzie
zaczynają wierzyć w to, że "zła komuna zagrabiła biednemu Kościołowi
JEGO majątek" i dlatego rzeczą słuszną jest wynagrodzić skrzywdzonym
"sługom bożym" poniesione straty. Zapominają wtedy o dwóch istotnych
kwestiach. Primo, swe ogromne bogactwo Kościół zdobywał i zdobywa nadal
przy pomocy oszustwa; w nomenklaturze prawnej czyn taki nazywa się
wyłudzeniem. W dawnych, świetnych dla Kościoła czasach, instytucja ta
wzbogacała się niechwalebnie zdzierając z biedaków dziesięcinę,
zagarniając majątki skazanych na banicję i pomordowanych przez
Inkwizycję niewinnych ludzi, rękami wiernych katolików rabując i
mordując żydów, ludy indiańskie itd. Kościół nie ma zatem moralnego
prawa do materialnych dóbr, zdobytych w tak odrażający sposób. Secundo: a
cóż to takiego znaczy dobra "zagarnięte przez komunistów"? Czy owi
tajemniczy komuniści wzięli kościelne budynki i ziemie na plecy i
oddalili się w niewiadomym kierunku, by w ukryciu cieszyć się
"zrabowanym mieniem"? Otóż nie. Wszystkie te dobra służyły ludziom,
Polakom, po prostu nam. Ziemia była wykorzystywana dla celów sportowych i
rekreacyjnych oraz rolniczych. Budynki słusznie skonfiskowane
Kościołowi służyły społeczeństwu, mieściły się w nich szkoły, szpitale,
domy kultury, często z salkami sportowymi, a także muzea. W latach 90.
XX w. kościelni funkcjonariusze masowo wyganiali z odzyskiwanych
budynków kalekie dzieci, przejmowali szkoły i przedszkola, na bruku
lądowali staruszkowie. Przy okazji warto wspomnieć - choć jest to temat
na oddzielny artykuł - że Kościół po 1990 roku dostał od państwa i gmin
dobra utracone w okresie zaborów, a nawet jeszcze wcześniej! A także
ziemie, których nigdy nie posiadał! Poza tym w przytłaczającej liczbie
przypadków budynki, przed podarowaniem ich Kościołowi, były przy pomocy
ogromnych nakładów gruntownie odrestaurowane; oczywiście na koszt nas
wszystkich. O tym
wszystkim musimy pamiętać, słuchając kruchtowego ble-ble. Nie łykajmy
bezwolnie pastylek kościelnej propagandy ukrytych w języku mediów. Mogą
być śmiertelnie trujące.
Szary Wilk luty 2011
|