GłównaRejestracjaZaloguj
KOŚCIÓŁ KAT .

PORTAL ANTYKLERYKALNY

Dobra pora doby! Gość | RSS
Menu

Kategorie
Z historii Kościoła [45]
Osiągnięcia i wyczyny Kościoła w Polsce [110]
Kościół kat. na świecie [35]
Religia (dział dla chrześcijan) [34]
Rozmaitości [18]

Translate
EnglishFrenchGermanItalianPortugueseRussianSpanish

Wyszukiwanie

Nowinki
  • 3 X 2015, Polska, Watykan.Coming aut inkwizytora Ksiądz Krzysztof Charamsa, pracujący w Kongregacji doktryny wiary (dawniej Inkwizycja) wyznał publicznie, że jest gejem. Obwinił też Kściół kat. o homofobię. Więcej...

  • Sierpień 2015. Polska Coraz mniej księżyDobra nowina: Systematycznie zmniejsza się w Polsce liczba nowych księży, każdego roku średnio o 9 procent.





  • Czat

    Logowanie


    Toplisty:
    Statystyka

    Jest nas tu: 1
    Gości: 1
    Użytkowników 0

    Katotolerancja
    Główna » Artykuły » Z historii Kościoła

    Katotolerancja

    Zbliża się Święto Zmarłych. Pójdziemy na groby naszych bliskich, a księża przypomną, że zmarłych należy szanować. Pochwalą się też, że Kościół zawsze nakazywał opiekować się miejscami pochówku. Tymczasem nikt w dziejach nie bezcześcił ludzkich zwłok i nie profanował cmentarzy tak jak katolicy.


    10 października 1574 r. w Krakowie tłum podburzony przez jezuitów i prowadzony przez studentów Akademii Krakowskiej (w XIX w. przemianowanej na Uniwersytet Jagielloński) napadł na kościół kalwiński zwany Brogiem. Szturm trwał trzy dni: świątynię zburzono, zabito dwóch ludzi, dziesiątki poraniono, zrabowano 50 tys. dukatów złożonych tam przez ziemian wyznania protestanckiego, książki wyniesiono na rynek i tryumfalnie spalono.

    Wykopano z grobów kilkunastu kalwinów, a ich szczątki wrzucono do Wisły.

    Przez trzy dni żaden ksiądz w Krakowie nie ruszył palcem, aby powstrzymać masakrę. Biskup nie wysłał swych zbrojnych, a miał ich wielu. Czy przypadkiem jest, że odbyło się to w czasie bezkrólewia po śmierci Zygmunta Augusta, kiedy interrexem był prymas Uchański i on sprawował władzę w kraju? Jak mówili naoczni świadkowie, wśród tłumu uwijali się jezuici przebrani w góralskie guńki. Kler katolicki od razu po pogromie rozpoczął akcję propagandową w obronie zbrodniarzy. Księża wychwalali zbrodnię, a sprawców gloryfikowali. Uradowany kardynał Stanisław Hozjusz napisał z Rzymu: „Czego nie śmiał król ani biskup, to zrobić ośmielili się studenci Akademii Krakowskiej, godni wiekuistej pamięci, których chwałę cały Kościół sławić będzie”. Skoro pochwalał zbrodnię, to znaczy, że sam był zbrodniarzem. Toczy się właśnie jego proces beatyfikacyjny...

    Rok później, w czerwcu 1575 r. jezuici ponowili atak, ale tym razem straż zamkowa nie dopuściła oszalałego tłumu do zboru. Jezuici jednak nie odpuścili – motłoch ruszył na cmentarz ewangelicki. Doszło do niebywałej profanacji: niszczono nagrobki, ciała zmarłych wykopywano z grobów, bezczeszczono i obrabowywano.

    Zwłoki wojewody Myszkowskiego sprofanowano i dla zabawy postawiono do góry nogami

    przy cmentarnym murze. Wleczenie po ulicach miasta obnażonych ciał wydobytych z grobów, stawianie ich do góry nogami, a później wrzucanie do rzeki stało się ulubioną rozrywką Polaków katolików w czasie późniejszych licznych profanacji cmentarzy protestanckich. To prawdziwie polska katolicka tradycja ze względu na masowość i długotrwałość procederu oraz inspirację kleru katolickiego.

    W 1587 r. w święto Wniebowstąpienia, po zakończeniu  nabożeństwa w kościele jezuickim w Krakowie (znowu w czasie rządów prymasa, bo po śmierci króla Stefana Batorego władzę w kraju sprawował interrex prymas Karnkowski), tłum katolików runął na kościół ewangelicki. Zburzono szpital i przytułek dla starców, sprofanowano cmentarz i zwłoki. Podobnie było w latach 1591, 1593 oraz 1607. Nieco później, podczas kolejnego napadu, profesor Akademii Krakowskiej Gryzma zamordował pałką pastora ewangelickiego Habichta, a drugiemu duchownemu protestanckiemu obcięto palce.

    Kolejna polska moda polegała na porywaniu trumien podczas protestanckich pogrzebów.

    W Krakowie doszło do sytuacji, że wieść o śmierci ewangelika stała się towarem: studenci wpadali do domu żałobnego, plądrowali go i rabowali w poszukiwaniu trupa. Przed profanacją ciał trzeba było bronić się okupem! Pogromy szły falą przez całą Polskę: Poznań – w 1596, 1606, 1614 i 1616 roku, Lublin – pięć razy do 1633 roku. Wilno – cztery razy do 1682 roku. To tylko główne miasta Rzeczypospolitej. W latach 1607–1610, w czasie rozprawy z innowiercami, protestantom w Polsce odebrano, spalono lub zburzono dwie trzecie kościołów! Często wiązało się to z profanacją i zniszczeniem cmentarza. Sprawcy często pozostawali bezkarni. O to zabiegali jezuici i biskupi katoliccy, gdyż przykładne ukaranie przestępców mogłoby osłabić katolickiego ducha w narodzie. Dochodzenia utrudniano i przewlekano, a ewidentnych sprawców zbrodni Kościół ukrywał w klasztorach.

    Ksiądz Piotr Skarga – narodowy bohater Polaków katolików – uniemożliwiał uchwalenie ustawy przeciwko tumultom.

    Ten kapelan Zygmunta III Wazy przekonał króla, aby odrzucić projekt antypogromowych praw, ułożony na sejmie już w 1606 r. Dopiero po wspomnianej zbrodni w Krakowie w 1631 r. sejm uchwalił dekret „o zachowaniu pokoju pospolitego”. Skarga już wówczas nie żył. Tenże Skarga po zburzeniu zboru w Krakowie w 1593 r. ogłosił to jako cud i sprawę potrzebną do zbawienia dusz! Później o mały włos nie został świętym. Proces kanonizacyjny przerwano tylko z tego powodu tego,że gdy otwarto jego trumnę, okazało się, że został pochowany w letargu, żywcem. Pojawiła się istotna wątpliwość, bo – konając w męczarniach – mógł przecież... bluźnić Bogu.

    Ówczesna sytuacja w Polsce była cichą wojną religijną. Protestanci, którzy stali się prześladowaną mniejszością, usiłowali się bronić i zawarli w Wilnie konfederację. W jej aktach znajdujemy liczne skargi na prześladowania. Oto niektóre fragmenty:
       „Duchowieństwo nasze: proboszcze, kapelani, nauczyciele i kaznodzieje prześladowani są za swe przywiązanie do naszego wyznania i bywają przedmiotem zniewag, potwarzy i napaści we własnych swoich domach, z których ich wyrzucają, zabierając ich mienie. Pozbawiają ich spadków, chwytają na gościńcach i w miastach należących do dóbr koronnych, trzymają w ścisłym więzieniu, biją, mordują i topią”.

    Uchwalenie prawa dało efekt tylko przejściowy. Władysław IV przestrzegał tolerancji religijnej i sprawców pogromów karał nawet na gardle, ale już za Jana Kazimierza i później prześladowania wzmogły się. W Wilnie w 1682 r. jezuici namówili wojewodę Paca, aby wyraził zgodę na zdjęcie krzyża z kościoła ewangelickiego. Studenci Akademii Wileńskiej, prowadzeni przez jezuitów, nie tylko zdjęli krzyż, ale urządzili dziki pogrom: zburzyli kościół, domy duchownych, szpital, spalili księgi. Duchowni

    chowali się przed dziczą pod ciałami zmarłych. Wyciągano ich stamtąd i pastwiono się.

    Tłum poszedł na cmentarz: wykopywano zwłoki, obdzierano je, bezczeszczono i palono. Trupy mężczyzn rzucano na trupy kobiet z okrzykami „wzrastajcie i mnóżcie się!”.

    Osobny temat to rozprawa z arianami. W Polsce nie ma dzisiaj śladu po nich. W Rakowie nie pozostał ślad po wielkim cmentarzu, a na gruzach zboru postawiono świątynię katolicką. To specjalność Kościoła: gdy w Poznaniu protestanci
    zrezygnowali z odbudowy zboru po zdewastowaniu go podczas tumultu w 1616 r., postawiono na tym miejscu klasztor karmelicki; podobnie było w Lublinie.

    Za wszystkie te przestępstwa wołające o pomstę do nieba kler katolicki jest co najmniej współodpowiedzialny. Wykorzystując swoją przewagę, duchowni prześladowaniami zmusili Polaków innych wyznań do emigracji albo przejścia na katolicyzm. Rękami gawiedzi burzyli kościoły konkurencji i poniszczyli ich cmentarze. Dziś usta mają pełne tolerancji i miłości.

    Niektórzy twierdzą, że bezczeszczenie zwłok nie było specjalnością stricte katolicką, tylko dziełem ciemnych tłumów. Nic bardziej błędnego.

    Posłużę się cytatem z pracy prof. Henryka Barycza „Historyk gniewny i niepokorny”: „Mit o spontanicznych zrywach «oddolnego», sproletaryzowanego krakowskiego ludu, od którego jakoby zaczęły się zamieszki różnowiercze, w konfrontacji ze źródłami musi bezapelacyjnie upaść, a proporcje ról w ich inscenizacji winny ulec zasadniczemu odwróceniu: nie najgłębsze odmęty ludu, ale przywódcy duchowieństwa byli organizatorami napadów”...

    Źródła historyczne pogrążają Kościół zupełnie.

    Oto kolejne opisy co ciekawszych wyczynów i potwornych zbrodni, które pokazują prawdziwe oblicze fanatyków Krk. Kościół sam zresztą i dzisiaj to oblicze odsłania, wynosząc zbrodniarzy na ołtarze. Przykładem może tu być kanonizacja indiańskiego „Pawki Morozowa”. Ten Indianin donosił hiszpańskiej inkwizycji na swoich sąsiadów, którzy nie chcieli porzucić starych wierzeń. W ten sposób skazywał ich na okrutną śmierć. Współplemieńcy w akcie desperacji i samoobrony zgładzili kapusia. Za to do donosiciela, a de facto – mordercy, można się dzisiaj modlić. Na tym polega relatywizm moralny Kościoła: donosić można, ale NAM. Kapusiów wynagradzano połową majątku skazanego. W ten sposób ograbiano ofiary mordów sądowych w Rzeczypospolitej, w tym najsłynniejszych:  arianina Tyskowica (1611), ateisty Łyszczyńskiego (1689) i luteranina Unruga (1715).

    Miliony pomordowanych „heretyków” (samych katarów we Francji wymordowano ok. 1,2 mln!) i czarownic nigdy nie miały grobów. Topiono ich w rzekach lub palono na stosach, a prochy rozrzucano na cztery strony świata. Wrogom zmarłym śmiercią naturalną Kościół też nie odpuszczał: np. w XIV w. w Polsce zwłoki Jana Piotra Piraneńskiego, przywódcy sekty begardów, wykopano z grobu i spalono. Straszna była rozprawa z husytami w Polsce po edykcie wieluńskim wymuszonym w roku 1424 przez papieża Marcina V na królu Jagielle. Między innymi w Wielkopolsce biskup
    Jędrzej Bniński spalił na stosie pięciu księży husyckich ze Zbąszynia, a w 1430 w Krakowie dokonano pogromu husytów. Mnożyły się procesy inkwizycyjne, innowierców okładano klątwami, palono, konfiskowano majątki, organizowano wyprawy karne, niszczono husyckie kościoły i cmentarze. W 1439 r. polscy husyci zorganizowali w swej obronie konfederację. Zostali jednak pobici pod Grotnikami. Zwłok Spytka z Melsztyna – ich przywódcy – kardynał Oleśnicki nie pozwalał pogrzebać. Przez wiele dni odarte z odzieży leżały na polu bitwy, na żer wronom. Żona Spytka musiała się upokorzyć i w końcu wybłagała łaskawą zgodę na pogrzeb.

    Tak postępowali katolicy na czele ze swym klerem.

    I to wobec kogo?! Wobec tych, którzy chcieli żyć według Ewangelii i zgłębiali ją sami, często wbrew zakazom Kościoła. W roku 1634 tłum katolicki wykopał z grobu, zbezcześcił i wrzucił do Dunajca ciało zmarłego w 1604 r. duchowego przywódcy arian, filozofa Socyna. W 1717 roku sejm za podszeptem biskupów zakazał
    wznoszenia i odbudowy świątyń niekatolickich oraz nakazał rozebranie zborów wzniesionych po 1634 r. Przy ich burzeniu lub przejmowaniu przez katolików dokonano licznych profanacji cmentarzy ewangelickich. Katolicka „miłość” szczególnie często dosięgała Żydów. Dokonano na nich wielu mordów sądowych w absurdalnych, kapturowych procesach o profanację hostii i mordy rytualne na dzieciach. Udokumentowanych jest ponad 120 takich procesów (oprócz licznych pogromów).

    Najgłośniejsze mordy sądowe miały miejsce w Sochaczewie, Sandomierzu i w Żytomierzu. Na przykład w Sochaczewie w 1556 r. oskarżono pewną niewiastę i czterech Żydów o „profanację hostii”. Sąd duchowny, inkwizycyjny – „dla uświęcenia synodu w Łowiczu” – wydał wyrok śmierci. Wymagał on aprobaty króla. Zygmunt August zgody nie udzielił, ale biskup sfałszował dekret monarchy i wysłał go do Łowicza. Fałszerstwo wyszło na jaw, lecz królewski goniec nie zdążył: nieszczęsną dziewczynę spalono żywcem, a Żydów zamęczono, lejąc im wrzącą wodę na karki, aż skonali w mękach. Po spaleniu ciał ich popioły rozsypano na rozstajnych drogach. Biskupowi, mordercy i fałszerzowi, oczywiście włos z głowy nie spadł. W Sandomierzu w 1710 r. oskarżono Żydów o „mord rytualny” na niemowlęciu katolickim. Po trzech latach procesów ksiądz Stefan Żuchowski, pleban sandomierski, doprowadził do spalenia żywcem po torturach dziesięciu Żydów. Ich popioły rozsypano. To do tego zmyślonego mordu rytualnego nawiązuje słynny obraz K. de Preveta wiszący w katedrze sandomierskiej. W Żytomierzu w 1753 r. po procesie o mord rytualny na katolickim dziecku zamordowano trzydziestu jeden Żydów i dwie Żydówki. Po tym masowym mordzie sądowym gmina żydowska wytoczyła proces biskupowi Sołtykowi (późniejszy biskup krakowski), bo okazało się, że ten święty mąż przekupił świadków i wszystko sprytnie zainscenizował, chcąc wyłudzić od Żydów łapówkę w wysokości 500 dukatów i futra warte 300 dukatów. Popioły spalonych Żydów wystrzelono z armat...

    Lux Veritatis
    FiM

    Bibliografia:

    Zdzisław Mierzyński, „Wybrane żywoty książąt Kościoła polskiego”, Sp.W. „Słowo” Łódź 1949;
    Józef Putek, „Mroki średniowiecza”, PIW W-wa 1985;
    Janusz Tazbir, „Państwo bez stosów. Szkic z dziejów tolerancji w Polsce w X
    VI –XVIII w.”.

    Powiedz innym: Facebook    Wykop
    Kategoria: Z historii Kościoła | Dodane przez: ADM (27.10.2010)
    Wyświetleń: 2954 | Tegi: Skarga, bezczeszczenie zwłok, tumult | Ocena: 5.0/1
    Ogółem komentarzy: 0
    Tylko zarejestrowani Użytkownicy mogą komentować materiał
    [ Rejestracja | Login ]
    Prawa autorskie. Jeżeli obecność któregoś z materiałów na tym portalu narusza prawa autorskie, prosimy o kontakt. Materiały, co do których prawa autorskie zostaną udowodnione, będą, w razie wyrażenia takiego życzenia przez posiadacza praw, natychmiast usunięte.


    ***
    O UCoz:uCoz to świetny, znany i ceniony na całym świecie, mający bardzo wysoki pagerank serwer. Daje możliwość korzystania ze swoich usług w wielu językach. Polecamy! :)
    Copyleft Antykler © 2024
    Darmowy hosting uCoz