Kenneth Herweynen,
pastor Kościoła baptystów, przyjechał do Lwówka Śląskiego ponad 10 lat temu
z dalekiej Australii. Postanowił zagospodarować zrujnowany gotycko-renesansowy
pałac w niedalekich Płakowicach, obecnym przedmieściu. Budowla akurat była bezpańska,
bo poprzedni właściciele po nabyciu zabytku za psi grosz od gminy wzięli na
hipotekę pałacu kredyty w dwóch bankach, obiekt zdewastowali, m.in. zalewając
szambem gotyckie piwnice, i zniknęli.
Przez rok pastor
wraz żoną i dwojgiem małych dzieci mieszkał w przyczepie kempingowej przed frontonem
pałacu. Dziś odrestaurowana budowla, zwana w przewodnikach „małym śląskim Wawelem”,
funkcjonuje jako chrześcijański ośrodek „Elim”, udostępniony także do zwiedzania
turystom. W pałacu i przyległych zabudowaniach pastor, zwany przez miejscowych
Kenem, zorganizował stołówkę i świetlicę dla dzieci z ubogich rodzin, ogródek
jordanowski, hippoterapię, terapię zajęciową dla upośledzonych dzieci i młodzieży
oraz objazdowe kino w autobusie odwiedzającym okoliczne wsie. W pałacowym warsztacie
za jedzenie i niewielką opłatę pracują byli alkoholicy, którzy nie mogą znaleźć
innej roboty. W mieście Ken także wyremontował budynek, w którym oprócz baptystycznych
nabożeństw odbywają się bezpłatne kursy języków obcych. Na wszystko pastor nie
wziął ani złotówki gminnej czy państwowej
dotacji.
W Lwówku żyło
sobie siedmiu braci mniejszych z zakonu franciszkanów konwentualnych. Jeden
odszedł rok temu i teraz robi za guru oraz medialną gwiazdę jako przywódca zbuntowanych
sióstr betanek w Kazimierzu. Pozostała szóstka mieszka jak u Pana Boga za piecem
w okazałym czworobocznym budynku klasztoru. Do niedawna mieścił się tu Zespół
Szkół Zawodowych, ale braciszkowie upomnieli się o obiekt w Komisji Majątkowej
w Warszawie. Ich starania poparła lokalna władza i franciszkanie łyknęli budynek,
choć formalnie nie mieli do niego prawa. Komisja Majątkowa bowiem zwraca nieruchomości
zabrane Kościołowi kat. za czasów PRL, a klasztor odebrały mnichom jeszcze władze
Prus w roku 1810, w ramach sekularyzacji dóbr kościelnych. Zakonnicy wyrzucili
z budynku szkołę mimo protestów uczniów, ich rodziców i lewicowych radnych.
Teraz lwówecka młódź ciśnie się w innym budynku szkolnym, który musiał pomieścić
liceum, gimnazjum i Zespół Szkół Zawodowych. Lekcje odbywają się na zmiany przed-
i popołudniową. Sześciu braciszków ma zaś za mieszkanie przestrzenie niczym
pałac maharadży.
Przy ulicy Kościelnej
znajduje się rzymskokatolicka parafia pod wezwaniem NMP. Obok budynku stoi ciąg
zabytkowych kamienic, z których miasto wykwaterowało lokatorów. Kamienice stały
się własnością parafii. Ponieważ tym razem nie udało się wyrwać budynków za
friko, proboszcz kupił domy na przetargu za niewygórowaną kwotę, bo był jedynym
nabywcą. Tylko jedną, narożną kamienicę zakupili świeccy obywatele. Oficjalnie
w budynkach ma być urządzony ośrodek Caritasu diecezji legnickiej dla osób niepełnosprawnych,
ale księża nie potrafią wytłumaczyć, jak chcą zaadaptować barokowe kamienice
(strome schody, brak wind), w których znajdują się zwykłe mieszkania. Nie mogą
też przebudować wnętrz bez naruszenia tzw. substancji zabytkowej, na co nie
zgodzi się konserwator zabytków. W Lwówku mówi się więc, że czarni chcą budynki
sprzedać lub wydzierżawić. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Caritas niebawem
otrzyma od starostwa powiatu lwóweckiego sporą część szpitala, w tym stołówkę,
kuchnię i pralnię – obecnie nie używane – także na ośrodek dla niepełnosprawnych.
Te same obiekty
chciał przejąć pastor Ken, żeby urządzić tu hospicjum, ale na starcie przegrał
z Kościołem kat., chociaż przez kolejne lata pozyskiwał dla szpitala sprzęt
i wyposażenie, które dawał za darmo.
Parafia, kamienice
i szpital tworzą kwadrat w centrum Lwówka, który niebawem stanie się kościelną
enklawą. Jak się dowiedziałem, panowie w czarnych sukienkach łakomie spoglądają
też na widoczne z okien ple-banii średniowieczne mury miejskie, a zwłaszcza
najlepiej zachowaną basztę Bramy Lubańskiej. Mieści się tu co prawda oddział
PTTK, ale czarni argumentują, że to przecież komusza organizacja, oni zaś chcieliby
urządzić w wieży placówkę dla młodzieży katolickiej. Ongiś była tu izba tortur,
co pewnie w kręgach kościelnych dobrze kojarzy się z pięknymi czasami inkwizycji.
Baszta też może przynosić dochód jako punkt widokowy.
Między parafią
NMP a franciszkańskim klasztorem znajduje się browar. Jego obecny właściciel
– Niemiec, otoczony niechęcią lokalnych patriotów („NIE” nr 6/2007) zamierza
zaprzestać produkcji piwa. Po Lwówku krąży uporczywa plotka, że Kościół kat.
niebawem zechce przejąć obiekt, powołując się na fakt, że... do XVII wieku browar
był własnością rycerskiego zakonu joannitów, a więc także kościelną. Czarni
nie będą warzyć chmielowego trunku, za to staliby się właścicielami obszernej
parceli w centrum miasta w sam raz pod np. market typu Lidl.
Problem w tym,
że browar jest prywatną własnością i Komisja Majątkowa nie może oddać go za
darmo. Księża grzebią więc w dokumentach starając się znaleźć sposób na przejęcie
obiektu, gdy opuści go obecny właściciel i nie będzie chętnych do nabycia zakładu.
Mieszkańcy Lwówka
z sympatią i szacunkiem opowiadają o działalności pastora Herweynena, a o poczynaniach
miejscowych funkcjonariuszy Kościoła kat. mówią z wyraźnie mniejszą atencją,
a nawet – przebóg! – z niechęcią. Czarni tłumaczą, że oni tyle szmalu nie mają,
żeby wspierać głodne dzieci, niepełnosprawną młódź i byłych alkoholików. Jak
policzyć wydatki na zakup kamienic, remont klasztoru i wyposażenie przyklasztornego
kościoła (w którym mieściła się szkolna sala gimnastyczna), to rzeczywiście
chyba im nie styka.