GłównaRejestracjaZaloguj
KOŚCIÓŁ KAT .

PORTAL ANTYKLERYKALNY

Dobra pora doby! Gość | RSS
Menu

Kategorie
Z historii Kościoła [45]
Osiągnięcia i wyczyny Kościoła w Polsce [110]
Kościół kat. na świecie [35]
Religia (dział dla chrześcijan) [34]
Rozmaitości [18]

Translate
EnglishFrenchGermanItalianPortugueseRussianSpanish

Wyszukiwanie

Nowinki
  • 3 X 2015, Polska, Watykan.Coming aut inkwizytora Ksiądz Krzysztof Charamsa, pracujący w Kongregacji doktryny wiary (dawniej Inkwizycja) wyznał publicznie, że jest gejem. Obwinił też Kściół kat. o homofobię. Więcej...

  • Sierpień 2015. Polska Coraz mniej księżyDobra nowina: Systematycznie zmniejsza się w Polsce liczba nowych księży, każdego roku średnio o 9 procent.





  • Czat

    Logowanie


    Toplisty:
    Statystyka

    Jest nas tu: 1
    Gości: 1
    Użytkowników 0

    Dzikusy doją Polskę!
    Główna » Artykuły » Z historii Kościoła


    Dzikusy doją Polskę!

    Sąd Duchowny, na podstawie księżych donosów, wzywa na rozprawę nauczycielki, które noszą zbyt krótkie sukienki lub za głębokie dekolty. Inna nauczycielka musi wyjaśnić, na co była operowana i jaki lekarz tę operację wykonał. Jeśli odmówią – won ze szkoły!


    „Nie jest normalnym stan taki, że kler ma w Polsce wszelkie uprawnienia, a obowiązki wobec Państwa minimalne, że kler gromadzi w swych rękach olbrzymie kapitały, które winny być użyte na potrzeby państwowe, że siły społeczne narodu wyzyskuje ze szkodą dla Państwa do swych egoistycznych celów, że utrudnia wszelki postęp społeczny. Nie jest obojętną sprawą, że kler ogarnął swemi wpływami szkołę polską, która przecież inne przed sobą ma zadania, niż wysługiwać się klerowi”.

    Tak ponad siedemdziesiątpieć lat temu (1934 r.) pisała Janina Barycka w książce „Stosunek kleru do państwa i oświaty” *, wydanej przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Praca ta była dedykowana nauczycielom, którzy nie wahają się przeciwstawić wstecznictwu i ciemnocie polskiego duchowieństwa. Sprawa była wielce poważna, bowiem – jak pisze Barycka – kler stał się niesłychanie agresywny i napastliwy, nauczyciele zostali otoczeni szpiegami, denuncjacje do władz przybrały charakter epidemii, konfesjonał i kazalnica stały się narzędziem walki, rozliczne zaś pisma klerykalne i towarzystwa kościelne stale podkopywały powagę szkoły i nauczyciela.

    Zawarcie konkordatu (1925 r.) pomiędzy Kościołem a państwem polskim Barycka uważa za wielki błąd, bowiem Kościół otrzymał wszelkie przywileje, swobodną administrację majątkami, w znacznej części zwolnienia od podatków, opiekę prawną, sute uposażenie materialne itd., itp. A co daje w zamian? „Oto to, że w niedziele i w dzień święta państwowego Trzeciego Maja księża odprawiać będą modlitwę liturgiczną za pomyślność Rzplitej i jej Prezydenta”. Autorka bije na alarm, że konkordat nadał duchowieństwu olbrzymie prerogatywy, na przykład prawo do wszystkich majątków ruchomych i nieruchomych, kapitałów, dochodów, prawo do odzyskania dóbr skonfiskowanych przez rządy zaborcze (art. 24) oraz „zaopatrzenie mens biskupich i beneficjów proboszczowskich w dostateczną ilość ziemi, a do czasu spełnienia tych zobowiązań Państwo zapewnia Kościołowi prawo do uposażenia rocznego”. Ten dobrotliwy kraj nie zapomniał nawet o uczniach seminariów duchownych, zapewniając im pensje miesięczne. W czasach wielkiego kryzysu ekonomicznego, kiedy płace robotnicze zeszły poniżej minimum egzystencji, kiedy redukowano i tak już głodowe pensje urzędnicze, „uposażenia dobrze sytuowanego kleru okazują się nietykalne. Nic dziwnego, że na wszystkich wycieczkach zagranicznych, we wszystkich bogatszych zdrojowiskach kler jest najliczniej reprezentowany”.

    Autorka wyraża opinię swego środowiska i „wszystkich myślących ludzi”, pisząc, że duchowieństwo podporządkowuje sobie prasę, literaturę i naukę. Kościelne pismo „Królowa Apostołów” potępia literaturę niekatolicką słowami: „Precz ze wszystkimi piśmidłami wrogiemi Kościołowi i religii, a nawet bezpartyjnymi, które przez to samo, że nie bronią wiary, nieraz wielką jej wyrządzają szkodę”. Prasa katolicka obejmuje olbrzymią ilość książek, broszur, pism i pisemek, które „w dziesiątkach i setkach tysięcy egzemplarzy rozchodzą się po całym kraju. Czytając tę prasę, odnosi się wrażenie, że dwa są jej główne zadania: wyłudzanie pieniędzy z kieszeni naiwnych i urabianie w społeczeństwie odpowiedniego nastroju dla celów klerykalnych. Poziom prasy katolickiej, tej zwłaszcza przeznaczonej dla mas szerokich, jest z małymi wyjątkami bardzo niski. Znamionuje ją nietolerancja religijna, ciasnota pojęć i żerowanie na naiwności czytelnika”.

    Barycka zastanawia się, jak szybko kler „podbił” radio, jak błyskawicznie zorientował się w sytuacji i zdobył tam wpływy:
    „Dziś przy pomocy radja zbiera się nawet składki na cele klerykalne”. Pod władzą kleru w Polsce ugina się całe społeczeństwo, ale największym problemem jest walka, jaką toczy Kościół ze szkołą i nauczycielem o mentalność młodego pokolenia. Rysuje się tu sprzeczność interesów w dążeniach nauczyciela i księdza. Ten pierwszy chce wychować światłego obywatela, zaś księdza nie razi nieuctwo, zabobon i zacofanie, razi go natomiast i pobudza do gniewu przejaw samodzielności w myśleniu i w czynie, bowiem (jak czytamy w „Podręczniku pedagogicznym” napisanym przez ks. Podoleńskiego) „Kościół otrzymał nadprzyrodzoną misję szerzenia królestwa Bożego na ziemi, a z nią najwyższy urząd nauczycielski wraz z przywilejem nieomylności w rzeczach wiary i moralności... Państwo winno szanować nadprzyrodzone prawo Kościoła i wszędzie iść mu na rękę”.

    I tak szkoła II RP stała się polem walki. Sutannowi zaczęli się mieszać w sprawy edukacji, a nawet w prywatne życie nauczyciela, stosowali przymus praktyk religijnych na terenie szkoły, obowiązek prowadzenia dzieci w niedzielę i święta do kościoła. Innym rodzajem terroru były rozprawy przed sądem. Jakim? Oczywiście kościelnym. Sąd Duchowny wzywa kierowników szkół i nauczycieli na rozprawy dotyczące zatargów z proboszczami czy katechetami.

    Ale nie tylko. Wzywano również nauczycielki, które – zdaniem plebana – nosiły za krótkie sukienki albo zbyt głębokie dekolty. Nauczycielkę z Kobiora Administracja Apostolska Śląska Polskiego w Katowicach zawiadamia: „Sąd będzie chciał własnemi oczami widzieć i oglądać te ubrania, które uważane są za nieprzyzwoite”. I nakazuje: „Szanowna Pani zechce tedy przygotować wszystkie ubrania, które mogą wchodzić w rachubę i mieć je w pogotowiu dla Sądu, który dla zbadania sprawy przyjedzie do Kobiora”. Inna nauczycielka z tej samej szkoły dostała wezwanie od ks. Jarczyka (sędzia Sądu Duchownego): „W kobiorskiej sprawie śledczej stwierdzono, że Pani w styczniu 1923 roku była niezdrowa. Pani twierdziła wtenczas, że to wskutek operacji. Pani zechce nam jak najrychlej donieść, co to była za operacja i który lekarz tę operację wykonywał”. Upokarzające, dokuczliwe przesłuchania świadków odbywały się w sali szkolnej, przy krucyfiksie i dwóch świecach. Sąd Duchowny wprawdzie nie doprowadził nikogo na stos inkwizytorski, ale stosownymi pismami do Wydziałów Oświecenia Publicznego kończył kariery znacznej części niepokornych pedagogów.

    Sytuacja była tak zaogniona, że na zjeździe członków Związku Polskiego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych (Szczuczyn koło Lidy, 1930 r.) uchwalono rezolucję-protest. Zjazd domagał się od władz należnej obrony nauczycieli przed atakami kleru, przed zastraszaniem, szykanowaniem i terroryzowaniem ich i podburzaniem przeciw nim społeczeństwa. Ambona – doskonałe miejsce do szczucia parafian na nauczycieli i władze szkolne – nie pozostawała dłużna. Oto zapis jednego z kazań: „(...) mamy złe szkoły powszechne, złe podręczniki, złą naukę. W szkole powszechnej uczy Żyd i Niemiec. W Polsce jest źle, bo chłystek rządzi szkołami. Wzywam was, kochani parafianie, do przeciwdziałania!”. I w ten oto sposób, między plebanem a nauczycielem tworzyła się przepaść.

    A czy ludzie Kościoła rzeczywiście byli tak kryształowi, za jakich się podawali? O zbyt „osobistym” stosunku księży do młodzieży krążyły ponure historie. „Ksiądz Stefan W. – pisał „Głos Zagłębia Dąbrowskiego” – jako duchowny i wychowawca w jednej osobie, ze siedmioma swoimi nieletnimi wychowańcami dopuszczał się czynów nierządnych. Tenże, jako duchowny dopuścił się czynów nierządnych z chłopcem mającym zaledwie 11 lat”. Ksiądz Ł., nauczyciel Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego, miał zwyczaj zapraszania uczennic do swego prywatnego mieszkania, gdzie „wykorzystując swe stanowisko używał ich do zaspokojenia swych i swych przyjaciół chuci”. „Przegląd Łomżyński” (21.05.1933 r.) pisał o jednym z księży prefektów, który zdradzał daleko idące skłonności erotyczne do swych małoletnich uczennic. Ksiądz był nie tylko nauczycielem religii, ale również kapelanem hufca harcerskiego. Podobnych sytuacji związanych z pedofilią, homoseksualizmem, alkoholizmem, zalotami do uczennic było dużo i często wychodziły na światło dzienne, mimo że władze kościelne robiły wszystko, aby to tuszować.

    W jednym tylko księża uczący w szkole byli bardzo akuratni: w pobieraniu pensji za naukę religii i w zbieraniu datków na budowę kościołów. „Nie ma okolicy, gdzieby kościoła nie wybudowano, a są miasta i miasteczka, gdzie się ich buduje i po dwa równocześnie. Przy sposobności wznoszenia owych budowli zarówno ze strony Państwa, jak i społeczeństwa płyną na rzecz Kościoła hojne datki. I tak np. w 1931 r. Państwo sprzedało plac w Warszawie pod budowę kościoła za cenę 10 proc. wartości, robiąc w ten sposób kurii warszawskiej prezent z 90.000 zł. Na budowę katedry śląskiej zebrano do marca 1932 r. 5 milionów złotych, w tym ponad 4 miliony stanowią subwencje rządowe, wojewódzkie i samorządowe. Brak jest środków na pokrycie najkonieczniejszych potrzeb państwowych – na budowę kościoła czy inny cel religijny, w tej czy innej formie, fundusze się znajdą” – pisze Barycka.

    Skąd my to znamy?! Po siedemdziesięciupięciu latach nic się nie zmieniło. Tadeusz Boy-Żeleński w „Naszych okupantach” słusznie twierdzi, że każdy rząd w Polsce będzie się uginał pod naciskiem kleru tak długo, dopóki hasło „Bóg i religia!” można wykrzykiwać tam, gdzie w gruncie rzeczy chodzi o władzę i pieniądze, a kasta wyodrębnionych z życia dzikusów jest „regulatorem najdonioślejszych spraw społeczeństwa z jego największą szkodą”. I dlatego bezkarne „dzikusy” niezmiennie prowadzą swoją nadprzyrodzoną misję szerzenia królestwa Bożego, czyli traktują Państwo jak dojną krowę!

    Andrzej Rodan

    *
    Książka jest dostępna na  portalu kosciol-kat
    Kategoria: Z historii Kościoła | Dodane przez: ADM (25.09.2010)
    Wyświetleń: 755 | Tegi: konkordat, Barycka, Stosunek kleru do państwa | Ocena: 0.0/0
    Ogółem komentarzy: 0
    Tylko zarejestrowani Użytkownicy mogą komentować materiał
    [ Rejestracja | Login ]
    Prawa autorskie. Jeżeli obecność któregoś z materiałów na tym portalu narusza prawa autorskie, prosimy o kontakt. Materiały, co do których prawa autorskie zostaną udowodnione, będą, w razie wyrażenia takiego życzenia przez posiadacza praw, natychmiast usunięte.


    ***
    O UCoz:uCoz to świetny, znany i ceniony na całym świecie, mający bardzo wysoki pagerank serwer. Daje możliwość korzystania ze swoich usług w wielu językach. Polecamy! :)
    Copyleft Antykler © 2024
    Darmowy hosting uCoz